Unia Europejska ma wspierać większą ilość inwestycji w produkcję chipów na jej terenie, próbując zapobiec kolejnym zakłóceniom w łańcuchu dostaw i tym samym zmniejszyć zależność od firm zagranicznych. Zwykle opieszała w działaniach instytucja tym razem chce podjąć zdecydowane kroki i zapobiec przyszłym problemom, które doskwierały wielu podmiotom gospodarczym podczas pandemii.

Komisja Europejska, ramię wykonawcze UE, ogłosiła we wtorek nową europejską ustawę o chipach, która ma uruchomić 15 miliardów euro na dodatkowe inwestycje publiczne i prywatne do 2030 roku. Ta kwota i tak ma uzupełnić 30 miliardów euro inwestycji publicznych, które zostały wcześniej upłynnione na rynku. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen stwierdziła we wtorkowym oświadczeniu, że pandemia boleśnie obnażyła "bezbronność" łańcuchów dostaw chipów na terenie Europy wobec problemów w logistyce i transporcie, oraz że globalny niedobór chipów spowolnił ożywienie UE. Producenci samochodów i innych firm - przede wszystkim produkcyjnych - zmagały się z pandemią koronawirusa, ponieważ znacznie wpłynęła ona na łańcuchy dostaw i spowodowała ograniczony dostęp do bardzo potrzebnej technologii. Chipy są wykorzystywane do całej gamy sprzętów elektronicznych takich jak produkcja artykułów gospodarstwa domowego czy produkcja samochodów. Unia stawia sobie za cel 20% udziału w światowym rynku produkcji chipów, która ma pochodzić z Europy - w tej chwili jest to 9%. Zwiększenie produkcji chipów w UE było jedną z kluczowych obietnic, jakie von der Leyen złożyła we wrześniu, zwracając się do europejskich prawodawców.

Komisja ogłosiła we wtorek zamiar dostosowania zasad pomocy państwa w celu wsparcia większej liczby inwestycji publicznych w tym obszarze. Aby nowy projekt mógł otrzymać finansowanie publiczne z poszanowaniem zasad pomocy publicznej, musiałby spełnić test. Oznaczałoby to udowodnienie, że produkcja będzie dotyczyć elementów których obecnie na rynku nie ma, albo jest ich znaczny niedobór lub istnieje problem z ich pozyskaniem. Najnowsze propozycje nie zostały jeszcze omówione i zatwierdzone przez europejskie państwa członkowskie i prawodawców. Nowy pomysł pojawia się jednak w czasie, gdy UE chce zwiększyć swoją rolę w świecie technologii. Termin suwerenność cyfrowa opisuje ideę, w której Unia musi wspierać własną innowacyjność i stać się mniej zależna od zagranicznych technologii i zagranicznych firm. Koncepcja ta zyskała w ostatnich latach więcej uwagi i poparcia w kręgach europejskich w obliczu napięć geopolitycznych między Chinami a USA. Obecnie duża część światowej produkcji chipów odbywa się właśnie w Chinach i na Tajwanie.

Plany są wspaniałe, jednak z jakiegoś powodu to azjatyckie tygrysy dominują w produkcji najnowocześniejszych układów scalonych i elektroniki na świecie. Dlatego też europejska szefowa ds. konkurencji ostrzegała przed wszelkimi nierealistycznymi oczekiwaniami dotyczącymi roli Europy w przestrzeni półprzewodnikowej. Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca wykonawcza Komisji Europejskiej w jednym z wywiadów powiedziała, że liczby, o których słyszy, to rodzaj inwestycji wstępnych, które mają być w pełni samowystarczalne, co z kolei sprawia, że ​​jest to w jej opinii niewykonalne. Wskazuje tym samym, że w Europie moce produkcyjne są inne niż w Azji. Według danych KE w latach 90-tych udział Europy w rynku półprzewodników wynosił bagatela 40%. Vestager zwraca tez uwagę na mnogość rodzajów chipów, podważając ambitne plany nakreślone przez władze UE. Nie można jednak wykluczyć, że nawet niewielkie przyśpieszenie produkcji na Starym Kontynencie może pomóc w dostępności niezbędnych części dla firm, a każda konkurencja będzie mile widziana.