Zawirowania wokół Yahoo!
Być może część z Was pamięta mój artykuł zatytułowany "Yahoo! nie podniesie się już z kolan" - pragnąłbym się odnieść do kilku opisanych tam przeze mnie faktów. Po pierwsze, dementowałem mylące nagłówki, czy też same informacje jakoby marka Yahoo! miała całkowicie zniknąć z Internetu. To samo muszę zrobić i tym razem - nazwy poszczególnych marek Yahoo, czy AOL nie ulegną zmianie. Oznacza to, że odwiedzając serwis sportowy Yahoo Sports nadal będziemy widzieć dobrze znane nam logo Yahoo. W przypadku pozostałych marek sytuacja będzie wyglądać dokładnie w ten sam sposób. OATH będzie firmą, w skład której będą wchodzić dwie wspomniane wyżej spółki. Kolejną istotną rzeczą była sprawa domknięcia transakcji - na początku roku przewidywałem, że mimo ogromnego wycieku danych, o którym szefowie Verizonu mieli nie wiedzieć, porozumienie kupna/sprzedaży dojdzie do skutku na korzystniejszych finansowo warunkach. Nie myliłem się - według informacji podanych do mediów kwota umowy wyniosła niespełna 4,5 miliardów dolarów (o 350 milionów dolarów mniej niż pierwotnie zakładano), a sama transakcja ma zostać sfinalizowana do końca kwartału bieżącego roku. Ostatecznie potwierdziły się również pogłoski na temat odejścia Marissy Mayer. Tim Armstrong, CEO firmy AOL, podał do wiadomości, iż nie będzie ona kontynuować pracy w OATH. W ramach "zadośćuczynienia" Mayer ma dostać gigantyczną odprawę, jednak informacje co do jej wysokości są dosyć rozbieżne. Z kolei Armstrong w nowej firmie będzie zajmować to samo stanowisko, które piastuje dotychczas w AOL.
Kilka słów o przejęciu AOL, do którego należy choćby The Huffington Post. Kwota transakcji opiewała na poziom zbliżony do kupna Yahoo! - wyniosła bowiem 4,4 miliarda dolarów. Według serwisu Fortune głównym powodem kupna była chęć dywersyfikacji swojej działalności. Tradycyjna branża komunikacyjna (w której Verizon jest jednym z liderów) wydaje się spowalniać, zatem naturalną koleją rzeczy jest poszukiwanie nowych źródeł dochodu. Branża internetowa jest do tego doskonałym miejscem. Pytanie więc, czy wszystkie podjęte kroki pozwolą Verizonowi odnieść sukces w branży internetowej? W moim mniemaniu firma ma ku temu wszelkie predyspozycje, połączone zostało bowiem ogromne doświadczenie z zakresu technologii cyfrowych, medialnych, internetowych oraz marketingowych. Do tego spory kapitał finansowy. Recepta na sukces? Być może, ale nie zapominajmy, że konkurencja "nie śpi".
Wspomniałem o ukrytych przesłaniach w nazwie firmy. Być może nie każdy z Was pamięta, ale zarówno Yahoo! jak i AOL miały swoje "okresy świetności", po których nastąpiły poważne kłopoty (nie dziwi więc fakt, że obie spółki musiały ratować się sprzedażą swoich biznesów). Czy OATH, a więc "przysięga", miałoby oznaczać obietnicę, że tym razem będzie inaczej, lepiej? "Pierwsze koty za płoty" OATH ma już za sobą - przeglądając Internet zapewne natraficie na sporo opinii wyśmiewających nazwę spółki. Czy tego oczekiwali szefowie Verizonu? Zapewne nie, jednak zgodnie z powyższym powiedzeniem dalej powinno być już tylko lepiej. Czy tego oczekuje Verizon? Zapewne tak.