Nagłówki wiadomości obiegła informacja, że Volvo w 2019 r. będzie sprzedawać wyłącznie samochody z silnikiem elektrycznym. Choć wiadomość jest sporym uogólnieniem, to i tak zwiastuje spore zmiany na rynku.

We środę (5.07.) prezes Volvo Hakan Samulesson podczas specjalnej konferencji transmitowanej na żywo w Internecie zapowiedział, że kierowana przez niego firma zaprzestanie w 2019 r. sprzedaży samochodów spalinowych w zamian oferując pojazdy elektryczne. Jak się potem okazało, rzeczywistość nie jest aż tak różowa. Począwszy od 2019 r. wszystkie nowe modele szwedzkiej marki będą posiadały napęd elektryczny w jednej z trzech postaci: midi hybrydy (silnik elektryczny wspiera pracę głównej jednostki napędowej, kiedy potrzebna jest dodatkowa moc), plug-in hybrydy (samochód jest w stanie poruszać się napędzany wyłącznie silnikiem elektrycznym, a w razie rozładowania baterii włącza się silnik spalinowy) oraz całkowicie elektrycznej. Obecnie Volvo nie posiada w swojej ofercie żadnego samochodu z napędem w pełni elektrycznym, ale znajduje się w niej pięć hybryd plug-in. Udział szwedzkiej marki w europejskim rynku samochodów hybrydowych wynosi 4,5%.

Volvo XC90 T8 Twin Engine z silnikiem elektrycznym oraz spalinowym.
Volvo XC90 T8 Twin Engine z silnikiem elektrycznym oraz spalinowym.

W pierwszy etapie elektrycznej rewolucji w Volvo, czyli w latach 2019 - 2021, firma zaprezentuje łącznie pięć modeli aut elektrycznych. Co równie istotne, dotychczasowe modele napędzane wyłącznie jednostkami spalinowymi pozostaną w sprzedaży do czasu znacznej zmiany modelu. Jak poinformował Henrik Green, wiceprezes Volvo ds. badań i rozwoju, przyjmując typowy czas życia modelu równy 7 lat, nie powinniśmy się spodziewać całkowitego wycofania samochodów wyłącznie z silnikami spalinowymi przed 2023-2024 r. Produkcja elektrycznych modeli Volvo w pierwszej kolejności zostanie wprowadzona w chińskich zakładach marki, a następnie w fabrykach w Europie i USA. Firma nie wybrała jak na razie dostawcy baterii.

Jak twierdzi zarząd Volvo, podjęta decyzja o elektryfikacji wszystkich nowych modeli jest odpowiedzią na potrzeby klientów marki, którzy coraz częściej pytają o samochody z napędem elektrycznym. Nie bez znaczenia jest fakt, iż dwa rynki - szwedzki i chiński, które są rodzime dla tej należącej do chińskiego Geely marki, odznaczają się sporą popularnością pojazdów elektrycznych. Szwecja, gdzie udział samochodów elektrycznych wśród nowo nabywanych aut wynosi 6%, zajmuje pod tym względem trzecie miejsce na świecie ustępując jedynie Norwegii i Holandii. Z kolei Chiny są liderem pod względem wielkości sprzedaży aut elektrycznych - odpowiadają one za ok. 50% całej sprzedaży elektryków na świecie. W obu krajach jest to w sporym stopniu zasługa dopłat rządowych do aut elektrycznych. Dodając do tego znaczne ograniczenia w imporcie aut do Chin, Volvo może liczyć na spory sukces komercyjny. Kwestie ceł importowych w Chinach i Unii Europejskich na auta z zagranicy stawiają w kłopotliwej sytuacji Teslę, której całość produkcji odbywa się w USA. Dzięki temu auta Volvo będą tańsze niż konkurencyjna Tesla (TSLA  ).

Jednocześnie należy się spodziewać podwyżek cen nowych modeli Volvo, które będą miały jakąś formę napędu elektrycznego. Obecnie te same modele z dodatkowym silnikiem elektrycznym są o kilkanaście tysięcy euro droższe niż bez niego. Nie powinien to być jednak spory problem dla szwedzkiej marki, której bogata klientela powinna znieść ten dodatkowy wydatek. Jak zauważają niektórzy analitycy, w bogatych społeczeństwach Europy Zachodniej oraz np. Kalifornii posiadanie auta z napędem elektrycznym stało się symbolem statusu społecznego, czego dowodem jest przejęcie znacznej części rynku aut luksusowych przez Teslę Model S. Na tym zjawisku chce skorzystać start-up Lucid Motors, który kieruje swoją ofertę do najbogatszych.

Volvo chwali się, że będzie pierwszą marką premium na świecie, która wycofa ze swojej oferty samochody z napędem spalinowym. Informacja ta obiegła światowe portale oraz spotkała się z uznaniem Greenpeace. Cała ta otoczka przywiązania marki do ochrony środowiska oraz wsłuchiwania się w oczekiwania klientów jest niezwykle skutecznym zabieg PR-owy ze strony Szwedów. Pozwala on postawić się na równi z Teslą, której światowa popularność gwarantuje wycenę rynkową powyżej takich gigantów jak General Motors (GM  ) czy Ford (F  ). Dodatkowo na korzyść szwedzkiej firmy działa efekt bycia pierwszym - Volvo jako pierwsze złożyło taką deklarację. W rzeczywistości jednak podobnych kroków należy się spodziewać od większości producentów samochodów, a przyczyną są przepisy Unii Europejskiej, które będą obowiązywały od 2020 r. Zgodnie z nimi, średnia emisja CO2 z nowych aut każdego z producentów nie może przekroczyć 95 g w przeliczeniu na przejechany kilometr. Osiągnięcie takiego poziomu jest niemożliwe bez wprowadzenia do oferty pojazdów z napędem elektrycznym. Dlatego na okres ok. 2020 r. planowany jest prawdziwy wysyp aut elektrycznych. BMW, które oferuje już dwa w pełni elektryczne modele, chce, aby flagową limuzynę Serii 7 w 2021 r. zastąpił pojazd elektryczny. Audi w przyszłym roku zaprezentuje swojego pierwszego w pełni elektrycznego SUV-a, a do 2020 r. na rynku pojawią się jeszcze dwa w pełni elektryczne modele. W 2020 r. Volkswagen wprowadzi do sprzedaży pierwszy z czterech planowanych modeli elektrycznych. Nie dotyczy to jednak rynku europejskiego. Pomimo niepewnego losu regulacji federalnych, które chce zlikwidować prezydent Trump, Kalifornia oraz 9 innych stanów chce, aby od 2025 r. minimum 15% sprzedawanych aut nie powodowało żadnych emisji spalin czyli innymi słowy jeździło na prąd. General Motors, z najnowszy modelem Bolt, już teraz przewodzi stawce. Na przeciwległym końcu znajduje się Ford, który do tej pory opieszale podchodził do kwestii aut elektrycznych.

Okres przejściowy z aut spalinowych na elektryczne będzie niezwykle trudny pod względem finansowym dla koncernów motoryzacyjnych. Są one bowiem zmuszone wydawać pieniądze na prace nad dwoma rodzajami silników jednocześnie, co zwiększa koszty. BMW od kilku lat notuje najniższe w historii marże, co jest związane z dodatkowymi nakładami na rozwój aut elektrycznych, a konkurencyjny koncern Daimler na stworzenie 10 modeli elektrycznych przeznaczył 10 miliardów euro. Sytuacja ta będzie miała miejsce dopóki, dopóty sprzedaż aut elektrycznych nie będzie w pełni opłacalna. A to może nastąpić w przeciągu najbliższej dekady. Analitycy banku inwestycyjnego Berenberg szacują, że samochody całkowicie elektryczne zrównają się ceną z hybrydami w 2021 r., a z samochodami z napędem spalinowym w 2025 r. Goldman Sachs (GS  ) z kolei prognozuje, że w 2025 r. 25% nowo sprzedawanych aut będzie miała wyłącznie napęd elektrycznych. Potwierdzają to szacunki BMW oraz Volkswagena.