Airbnb, szybko rozwijająca się platformy w modelu peer-to-peer przeznaczona do krótkoterminowego wynajmu mieszkań, znalazła się ostatnio pod ostrzałem zarzutów ze strony użytkowników, którzy oskarżają gospodarzy o profilowanie gości pod względem rasowym. Airbnb pozwala użytkownikom na znalezienie zakwaterowania, przy czym mogą oni filtrować swoje wyszukiwanie pod względem lokalizacji, ceny, rozmiaru mieszkania, udogodnień, jakie oferuje oraz wielu innych czynników. Wybór miejsc jest ogromny, wynająć można zarówno kanapę w salonie gospodarza, jak i vana z widokiem na panoramę Nowego Jorku czy też wiekowy zamek. Aby zarezerwować pobyt, użytkownicy muszę używać swoich pełnych imion i nazwisk i choć zdjęcie profilowe nie jest wymagane, strona "bardzo zaleca", aby je dodać.

Niestety, te dość pozbawione szczegółów profile zapewniają gospodarzom wystarczająco informacji, aby odmówić wynajmującym, którzy uznani zostaną za "niepożądanych" ze względu na ich rasę, płeć lub wiek. Jak wykazano w jednym z badań przeprowadzonych przez Harvard Business School, "wiadomości dotyczące chęci wynajmu od gości z imionami, które zdecydowanie brzmią jak afroamerykańskie są o około 16% częściej odrzucane, niż te od gości, których imiona mogłyby wskazywać na to, że o zakwaterowanie pyta osoba biała". Podobnie, czarnoskórzy gospodarze zmuszani są do wynajmowania mieszkań za ceny o 12% niższe niż robią to białoskórzy. Goście prawdopodobnie sugerują się przestarzałymi stereotypami, które głęboko zakorzeniły się w amerykańskim społeczeństwie, że czarnoskórzy Amerykanie są awanturującymi się, niebezpiecznymi kryminalistami. Możemy mieć tu do czynienia z nieuświadomionymi uprzedzeniami dotyczącymi tego, że kolor skóry ma wpływ na interakcje międzyludzkie. Choć biali gospodarze lub inni użytkownicy serwisu mogą wcale nie uważać, że zachowują się w sposób dyskryminujący lub że niekoniecznie celowo szukają jedynie mieszkań należących do osób o białym kolorze skóry, to podświadomie unikają pewnych opcji ze względu na dyskomfort, jaki odczuwają. 

Po tym jak wniesiono do sądu pozew przeciw Airbnb, spółka podjęła kilka kroków mających na celu powstrzymanie wspomnianej dyskryminacji. Po pierwsze, jeśli gospodarz powiadomi użytkownika, że nie ma wolnych miejsc na interesujący gościa termin, ten przedział czasowy jest automatycznie zamrażany, przez co gospodarz nie ma możliwości wynajęcia w tym terminie swojego mieszkania innej osobie. Jednakże kolejny krok, jaki podjął Airbnb, obejmuje głównie pracowników platformy. Spółka oświadczyła, że będzie starać się organizować szkolenia mające na celu wyeliminowanie uprzedzeń wśród pracowników. Airbnb zamierza również zatrudnić więcej osób różnej narodowości, a nawet nawiązać partnerstwo "z historycznie czarnymi college'ami oraz uniwersytetami, co pozwoli im wzmocnić ich system rekrutacji". Jednak dopiero czas pokaże, czy działania podjęte przez Airbnb okażą się skuteczne.

Choć krytyka wobec kroków podjęty przez Airbnb jest uzasadniona ze względu na fakt, iż są to działania reakcyjne aniżeli zapobiegawcze, różnorodność rasowa, a raczej jej brak, stanowi wszechobecny problem w Dolinie Krzemowej. Google, pomimo swojej przeogromnej władzy i renomy, dopiero niedawno poruszył ten problem. Łącznie prawie 70% pracowników Google to mężczyźni, a 60% pracowników spółki stanowią biali. Wszyscy zatrudnieni przez Google czarnoskórzy stanowią mniej niż 2% łącznej liczby pracowników firmy. Wiele spółek technologicznych unika poruszania tego problemu, twierdząc, że ich pracownicy zatrudniani są tylko i wyłącznie w oparciu o system merytokratyczny, jednakże ta metoda nie bierze pod uwagę różnic w socjoekonomicznych statusach wśród grup rasowych w Stanach Zjednoczonych. Jedynie poprzez aktywne starania mające na celu stworzenie bardziej zróżnicowanej rasowo siły roboczej, spółki te będą mogły w zrównoważony sposób rozwiązać problem dyskryminacji.