Nawet po paru miesiącach kampanii wyborów prezydenckich 2016 szeregi kandydatów partii Republikanów mają się jeszcze przerzedzić. Jest to wyraźne przeciwieństwo tego, co dzieje się w obozie Demokratów; czołową kandydatką nadal pozostaje Hillary Clinton, chociaż senator Bernie Sanders zaczął ostatnio zyskiwać w paru stanach. Mimo, że pewni kandydaci Republikanów przykuwają więcej uwagi ze strony prasy i zyskują większą popularność niż inni, partia nie ma wyraźnego lidera. W rezultacie każde wystąpienie kandydatów ma kluczowe znaczenie dla ich kampanii i może im pozwolić na wyróżnienie się na tle innych.Republikańska debata, która odbyła się 10 listopada, chociaż znacząco zmieniła atmosferę wyścigu o prezydencki fotel, uwypukliła powstającą stratyfikację wśród kandydatów partii. Obecnymi faworytami są Donald Trump i Ben Carson. Trump krytykowany jest za swoje rasistowskie wypowiedzi na temat nielegalnych imigrantów, a także za niejasne propozycje polityczne. Carson z kolei musiał zmierzyć się z większą kontrolą w związku z ostatnimi doniesieniami dotyczącymi jego osobistej historii, która nie zawsze jest spójna z dowodami przedstawionymi przez prasę. Mimo to żaden z kandydatów nie musiał we wtorek odpowiadać na trudne pytania na żaden z tych tematów. Trump, znany ze swojej antagonistycznej natury, przejmował od czasu do czasu rolę moderatora debaty: "Wszyscy mamy inny plan podatkowy", ogłosił, "z niektórymi się kompletnie nie zgadzam. Jednak wszyscy zgadzamy się co do jednego, każdy z tych planów jest lepszy niż obecny bałagan." Jednak platforma Trumpa może zacząć się dalej rozpadać, kiedy zamiast o jego wypowiedziach o obecnym systemie, zacznie się więcej mówić o proponowanych przez niego planach gospodarczych i społecznych.

Pozostali kandydaci Republikanów, chociaż nie są obecnymi faworytami partii, byli w stanie skorzystać z debaty by zabrać głoś w ważnych sprawach lub przykuć nieco uwagi. Marco Rubio, który w sondażach krajowych osiąga dwucyfrowy wynik, nazwał Putina "gangsterem". Z kolei senator Ted Cruz próbował podkreślić fakt, że partia Republikanów nie jest partią ludzi bogatych, pomimo, że coraz bardziej może tak się wydawać. Bobby Jindal zakwestionował wiarygodność pozostałych kandydatów, a Chris Christie zdecydował się skierować swoje ataki w stronę Hillary Clinton. "Parę tygodni temu zobaczyłem coś najbardziej okropnego w czasie całej tej kampanii", powiedział, "Hillary Clinton, zapytana o swojego największego wroga, odpowiedziała, że są nim 'Republikanie'." Jeb Bush, syn i brat byłych prezydentów, przetrwał debatę i uniknął większych ataków. Jego super PAC zebrał przez wiosnę i lato ponad 100 milionów dolarów, ale inni Republikanie nie są zbyt chętni by nominować na kandydata kolejnego członka rodziny Bush.

Kampania trwa już od 10 miesięcy, a Partia Republikanów nie jest bliżej wyboru kandydata na prezydenta niż była w styczniu. Nawet jeden punkt procentowy w sondażach może zmienić równowagę sił pomiędzy kandydatami. W rezultacie wyścig o nominację Republikanów może polegać bardziej na przetrwaniu niż na zdobyciu większości głosów.