Jakiś czas temu przygotowaliśmy dla Was artykuł z którego mogliście się dowiedzieć, iż europosłowie pracują nad nadaniem praw robotom. Każdy kto przeczytał tekst do końca, zauważył, iż został tam poruszony temat zastępowania ludzi przez roboty w codziennych obowiązkach, w tym także pracy. Czy w takim razie możemy lub nawet powinniśmy czuć się zagrożeni? To pytanie, na które postaram się dziś odpowiedzieć.

Wydawać by się mogło, że tak - wszak w Internecie możecie natrafić na niemałą liczbę zestawień, których tytuły nie napawają zbytnim optymizmem - "najbardziej zagrożone zawody", czy "zawody, które znikną" to najbardziej popularne z nagłówków. Jedno z przykładowych zestawień możecie znaleźć choćby w tym miejscu. Na tego typu listach najczęściej można znaleźć od 5 do 20 zawodów, a wśród nich profesje takie jak nauczyciel, bibliotekarz, recepcjonistka, czy księgowy. Dodam, że nie mówimy tutaj o naszym rodzimym rynku, lecz o sytuacji na całym świecie. Jak podaje The Guardian w ciągu najbliższych 15 lat tylko w Wielkiej Brytanii pracę może stracić 250 tys. osób pracujących w sektorze publicznym. Foxconn w swoich fabrykach planuje zastąpienie niemal każdego pracownika odpowiednią maszyną. Na koniec zeszłego roku podano informację, iż do 2020 roku automatyzacja w swoich chińskich fabrykach ma wynieść 30 procent, a sam proces automatyzacji ma przebiegać w trzech etapach.

Niezależnie od kraju czy firmy, podaje się jeden zasadniczy powód przemawiający za robotyzacją. Chodzi przede wszystkim o zaoszczędzenie ogromnych sum pieniężnych sięgających nawet kilku miliardów funtów w skali roku. Ktoś mógłby zapytać, gdzie tu oszczędności skoro maszyny najpierw trzeba kupić, a utrzymanie ich w stanie zdatnym do użycia również wiąże się z ponoszeniem nakładów pieniężnych. Owszem, to prawda, część z Was pewnie od razu domyśliła się, iż chodzi o pieniądze zaoszczędzone na wynagrodzeniach, które są opodatkowane oraz oskładkowane. Skoro robot ma wykonywać podobną bądź taką samą pracę jak człowiek, to czy nie powinien być on tak samo opodatkowany? To pytanie zadaje nie kto inny jak... Bill Gates. Według współzałożyciela Microsoftu (MSFT  ) automatyzacja pracy może nastąpić zbyt gwałtownie i szybko, a takie narzędzie jak podatki umożliwiłoby spowolnienie tego procesu, a także na jego lepsze zaplanowanie w poszczególnych podmiotach gospodarczych.

Czy po przeczytaniu powyższej części tekstu możemy zacząć się obawiać, że w ciągu najbliższych lat czeka nas dramatyczny wzrost bezrobocia? Absolutnie nie! Nie zapominajmy, iż robotyzacja życia towarzyszy ludzkości już od setek lat. Przykładu nie trzeba szukać daleko, a posłużyć za niego może choćby rewolucja przemysłowa z XVIII wieku. Według badań przeprowadzonych przez Darona Acemoglu i Pascuala Restrepo, w latach 1990-2007 tylko w Stanach Zjednoczonych same roboty przemysłowe wyeliminowały około 670 tys. miejsc pracy. Stopa bezrobocia w stanach na koniec ubiegłego roku wynosiła 4,7%. Wniosek z tego jest prosty. Zupełnie normalne i "naturalne" jest to, że roboty zastępowały, zastępują i będą zastępować ludzi w codziennych czynnościach, w tym także w pracy. Owszem, wiąże się to z tym, że część zawodów może zniknąć z rynku, ale jest to równoznaczne z tym, że pojawią się również nowe. Potwierdzeniem tego wszystkiego wydaje się być przykład branży rolniczej, również w USA. Sto lat temu zatrudnienie w tym sektorze znajdywało 41% osób, dziś jest to zaledwie 2%. Z drugiej strony - czy sto lat temu myślano o zawodzie pilota drona? Myślę, że co najwyżej można było o tym marzyć. Czy roboty zabiorą nam więc miejsca pracy? Kluczem do odpowiedzi jest edukacja. Szkolnictwo musi dostosować swój program dydaktyczny mając na uwadze następujące zmiany, jeśli nie, niestety będziemy musieli zrobić to sami.