Państwowa spółka naftowa z Arabii Saudyjskiej, Saudi Aramco, zaczęła się wstępnie zastanawiać nad debiutem na giełdzie papierów wartościowych na początku tego roku. Od tamtej pory największe banki inwestycyjne starały się zjednać sobie przedstawicieli firmy oraz urzędników królestwa, żeby przekonać ich do swojej oferty. Kilku doświadczonych, starszych bankierów, a zatem ekspertów, którzy najchętniej doradzaliby wyłącznie przy najważniejszych umowach, wybrało się do siedziby Saudi Aramco obiecując sobie, że będą prowadzić rozmowy z prezesem albo dyrektorem zarządzającym spółki, tylko po to, żeby spotkać się ze znacznie młodszymi i mniej doświadczonymi pracownikami. Mimo tego, ci bankierzy, wśród których liderami byli pracownicy JPMorgan Chase & Co (JPM  ), spółki od ponad ośmiu dekad przygotowującej grunt dla rozwoju stosunków gospodarczych z Arabią Saudyjską, nadal nie dają za wygraną.

Aby lepiej zrozumieć, jakie są źródła tak wielkiego zainteresowania debiutem saudyjskiej spółki, powinniśmy się przyjrzeć historii naftowego giganta. W grupie największych korporacji energetycznych Saudi Aramco ma największe zapasy ropy naftowej, w sumie 311,1 mld baryłek. Jej największym konkurentem jest ExxonMobil (XOM  ), który może się pochwalić zaledwie (w porównaniu do saudyjskiej spółki) 24,8 mld baryłek. Ten fakt z pewnością odzwierciedlają wyceny saudyjskiego giganta naftowego, które wynoszą od 2 do 3 bln USD. Nawet jeśli wartość Saudi Aramco odpowiada niższemu krańcowi tego przedziału oszacowania, to i tak z łatwością zepchnęłaby ona z tronu Apple (AAPL  ), który jest obecnie najwyżej wycenianą spółka świata pod względem kapitalizacji rynkowej. Jeśli Saudi Aramco wprowadziłaby do obrotu na międzynarodowych giełdach papierów wartościowych akcje odpowiadające zaledwie 5% jej wartości, jej debiut giełdowy o wartości 150 mld USD bardzo szybko sprawiłby, że największa dotychczas pierwsza oferta publiczna przeprowadzona przez Alibabę (BABA  ) i wyceniana na 25 mld USD, wydałaby się bardzo mała.

Jeśli weźmiemy to wszystko pod uwagę, łatwo będzie nam zrozumieć, dlaczego hordy bankierów inwestycyjnych wykazują się tak wielkim samozaparciem. Jeśli chodzi o wynagrodzenie za usługę gwarantowania emisji, w przypadku pierwszych ofert publicznych wartych więcej niż 10 mld USD, opłaty pobierane przez bankierów stanowiły w przeszłości blisko 2% ich wartości. Jeśli uwzględnimy fakt, że przedstawiciele Aramco prawdopodobnie nadal będą twardo negocjować, opłata za gwarantowanie emisji może równie dobrze być bliższa 1%. Nawet przy tak niskiej stawce, firma, która przeprowadzi pierwszą ofertę publiczną saudyjskiej spółki nadal może liczyć na 1 mld USD w opłatach. Dla spółek z sektora bankowości inwestycyjnej, a także spółek z nim powiązanych, to niebywale wysoka wypłata. Ponadto, firma, która zostanie gwarantem tej pierwszej oferty publicznej, może mieć pewność, że Aramco albo inna spółka energetyczna skorzysta z innych jej usług również w przyszłości. Dla sektora bankowości inwestycyjnej, szczególnie w obliczu decyzji o Brexicie, a także związanej z nią niepewności co do ich wyników w przyszłości, materializacja pierwszej oferty publicznej Aramco może okazać się nie tyle korzystna z punktu widzenia opłat, które wygeneruje, co naprawdę dla nich zbawienna.