Akcje amerykańskich spółek takich jak Lyft (LYFT  ), Uber (UBER  ) i DoorDash (NASDAQ: DASH) zaliczyły spadki podczas czwartkowej sesji po wypowiedzi amerykańskiego Sekretarza Pracy Marty'ego Walsha, który w wywiadzie z Reutersem powiedział, że "pracownicy kontraktowi (gig workers) powinni być klasyfikowani jako pracownicy tych firm".

Na wypowiedź Sekretarza Pracy o pracownikach krótkoterminowych zareagowali inwestorzy - akcje Ubera spadły o 6%, DoorDasha o 7,6%, natomiast Lyfta prawie o 10%. W swojej wypowiedzi Walsh stwierdził, że "pracownicy tymczasowi są w niektórych przypadkach traktowani z szacunkiem, a w niektórych nie, i że podejście do tych pracowników musi być spójne we wszystkich dziedzinach". Ponadto Sekretarz Pracy zapowiedział, że Departament Pracy Stanów Zjednoczonych będzie kontaktować się z korporacjami, na rzecz których pracownicy krótkoterminowi świadczą swoje usługi. Urzędnicy chcą sprawdzić, czy pracownicy są zatrudnieni na warunkach zgodnych z prawem, mają dostęp do opieki zdrowotnej i urlopu chorobowego.

Marty Walsh zauważył, że "te korporacje generują wysokie dochody, [...] więc chcemy mieć pewność, że firma podzieli się swoim sukcesem z pracownikami". Administracja Joe Bidena planuje zająć się uregulowaniem rynku umów krótkoterminowych. Ponadto niedawno wybrany Prezydent Stanów Zjednoczonych ogłosił dwa pakiety programów socjalnych - Amerykański Plan Rodziny i Amerykański Plan Zatrudnienia, których wartość jest szacowana łącznie na 4 biliony dolarów. Oba plany będą potrzebowały zgody Kongresu oraz źródła finansowania. Część finansowania może zostać pozyskana ze zmiany traktowania pracowników krótkoterminowych (gig workers), którzy staną się pracownikami korporacji. Obecnie kierowcy traktowani są jako podwykonawcy, co pozwala korporacjom na uniknięcie kosztownych świadczeń związanych z ich zatrudnieniem, takich jak np. ubezpieczenie od bezrobocia. Dwa wyżej wspomniane programy mają zostać sfinansowane z podwyżki podatków dochodowych dla 1 procenta najlepiej zarabiających Amerykanów - stawka ma wzrosnąć z 37 proc. do 39,6 proc. Natomiast dla Amerykanów, którzy zarabiają milion dolarów rocznie ma zostać podwojona stawka podatku od zysków kapitałowych z 20 proc. do 39,6 proc. Środki na sfinansowanie Amerykańskiego Planu Zatrudnienia mają także pochodzić z podniesienia stawki podatku od dochodów osób prawnych z 21 proc. do 28 proc. Ponadto administracja Bidena chce, aby korporacje płaciły więcej podatków w kraju, a nie uciekały do rajów podatkowych.

Obecnie korporacje, które korzystają z usług krótkoterminowych wykonawców muszą się zmierzyć z niejasnymi przepisami krajowymi lub próbą regulacji ich działalności. W zeszłym roku wyborcy w Kalifornii przegłosowali uchwałę o zwolnieniu Ubera i Lyfta z obowiązkowego zatrudniania kierowców. W głosowaniu Kalifornijczycy zagłosowali za tzw. Propozycją 22, zgodnie z którą firmy oferujące wspólne przejazdy mogą klasyfikować swoich kierowców jako wykonawców usługi, a nie pracowników. Na początku zeszłego roku w stanie Kalifornia w życie weszły regulacje, które nakładają na korporacje takie jak Uber i Lyft przeklasyfikowania niezależnych wykonawców na pracowników, co oznaczałoby, że firmy musiałyby płacić im płacę minimalną, ale także ubezpieczenie zdrowotne i chorobowe. Uber w Wielkiej Brytanii przegrał batalię prawną, która toczyła się od 2015 roku - jego wykonawcy są traktowani jak pracownicy, co wiąże się z uzyskaniem prawa do minimalnego wynagrodzenia, do urlopu oraz świadczeń emerytalnych. Brytyjski Sąd Najwyższy podtrzymał orzeczenia sądów niższej instancji i orzekł, że kierowcy Ubera są pracownikami korporacji i przysługują im prawa pracownicze. Obecnie dla Ubera świadczy usługi ponad 70 000 kierowców. Jest możliwe, że Uber będzie musiał stoczyć kolejne batalie prawne w różnych zakątkach świata.