Dbanie o własne zdrowie nie jest w dzisiejszych czasach niczym niezwykłym. Praktyki zapewniające dobre samopoczucie psychiczne oraz fizyczne cieszą się szczególną popularnością wśród millenialsów. Nie dziwi zatem fakt, że zwiększa się także zainteresowanie przeróżnymi aplikacjami na smartfony poświęconymi właśnie takiej tematyce.

Z danych opublikowanych przez firmy badające aktywność w sklepach internetowych urządzeń mobilnych wynika, że kategoria "self-care" (angielski zwrot określający dbałość o zdrowie i o "siebie") zyskuje coraz więcej zwolenników. Zgodnie z raportem Sensor Tower w pierwszym kwartale 2018 roku 10 najbardziej dochodowych amerykańskich aplikacji self-care, związanych przede wszystkim z doskonaleniem świadomości i medytacją, zarobiło w App Store oraz Google Play łącznie 15 mln dolarów. Jest to kwota o około 170% większa niż przychód osiągnięty przez nie w pierwszym kwartale 2017 roku. W skali światowej przychód z owych aplikacji wynosi obecnie ponad 27 mln dolarów.

W tym miejscu warto zaznaczyć, że Stany Zjednoczone są domem dla największej liczby przedsiębiorstw, których oferta skierowana jest głównie do millenialsów. Efektem tych starań jest zwiększona aktywność tej grupy wiekowej w mediach społecznościowych oraz różne akcje czy ruchy społeczne stawiające na piedestale młodość i młodych ludzi.

Apple (AAPL  ) jest przykładem koncernu, który ma świadomość, że zdrowie jako nieoceniona wartość w życiu zasługuje na promocję. Styl życia polegający na dbaniu o siebie został okrzyknięty przez niego jednym z czterech najważniejszych trendów 2017 roku. Spółka podała powód swojej oceny: "Nigdy przedtem nie doświadczyliśmy takiego wzrostu zainteresowania aplikacjami pomagającymi w utrzymaniu zdrowia psychicznego, doskonaleniu świadomości oraz redukcji stresu."

"Calm" oraz "Headspace" to aplikacje, które skupiają się na praktykach związanych z medytacją oraz wykorzystują popularność koncepcji "ucieczki od tego wszystkiego". Przychód "Calm" stanowi połowę przychodu osiąganego przez wszystkie tego typu aplikacje w Stanach Zjednoczonych i na świecie. W USA jest to 8 mld, natomiast w skali światowej - 13,5 mld dolarów. W poprzednim kwartale łączna wartość przychodu "Calm" oraz "Headspace" stanowiła ponad 90% całego przychodu uzyskanego przez 10 najlepiej zarabiających aplikacji self-care.

Kolejnym znanym tytułem jest "Shine", które właśnie uzbierało 5 mln dolarów w rundzie inwestycyjnej serii A. "Shine" jest zaprogramowane w taki sposób, by codzienne wyświetlać użytkownikom pozytywne i podnoszące na duchu komunikaty i wiadomości. Pomysł sprawdza się wśród młodych ludzi, który potrzebują stałego przypominania o własnej wartości.

"Marah i ja jesteśmy kobietami o innym kolorze skóry i stworzyłyśmy tę spółkę, nie posiadając wykształcenia w tradycyjnej z przedsiębiorczego punktu widzenia formie - nie uczęszczałyśmy do szkoły handlowej" - przyznała współzałożycielka "Shine", Naomi Hirabayashi. - "Dostrzegłyśmy lukę na rynku, ponieważ firmy zajmujące się wellbeingiem tak naprawdę do nas nie docierały. Nie było tam ludzi, którzy wyglądaliby tak jak my. Nie czułyśmy, że sposób publikacji treści pasował do naszego stylu rozmawiania na temat różnych problemów związanych z dobrym samopoczuciem."

Niektóre aplikacje self-care mają także prawdziwe zastosowanie medyczne. Na przykład, na rynku dostępne są smartfonowe aplikacje, które pomagają w przestrzeganiu harmonogramu przyjmowania leków.

Taką funkcję pełni "Selfie Medicine". Działa ona w następujący sposób: najpierw należy uruchomić aplikację w telefonie. Potem pokazuje się tabletki, bierze się je do ust i połyka. Po wszystkim trzeba pamiętać o otwarciu ust, by udowodnić, że pigułki zostały połknięte. Na końcu nagranie przesyła się szpitalowi. Takie rozwiązanie może pomóc w zwalczaniu problemów z nieskutecznym procesem leczenia spowodowanym niezażywaniem leków przez pacjenta.

Ogólnie rzecz biorą, zdaje się, że rynek z optymizmem zareagował na pojawienie się tego nowego zjawiska, które może być odpowiedzią na obecne kłopoty rynku technologicznego.