W Ameryce nie jest tajemnicą, że prezydent Donald Trump i Jeff Bezos - główny udziałowiec Amazona (AMZN  ) - delikatnie mówiąc - za sobą nie przepadają. Kilka dni temu byliśmy świadkami kolejnej odsłony niechęci między tymi panami.

Amazon to gigant, monopolista, państwo w państwie, które jest obecne niemal na każdym kroku przeciętnego obywatela Stanów Zjednoczonych, który na swój sposób kocha ten sklep. Jeff Bezos w ciągu ostatnich dwudziestu lat, które minęły od założenia przez niego Amazona, trafił do grona najbogatszych ludzi na kuli ziemskiej. Donald Trump, który zawsze był biznesmenem, a prezydentem został trochę z przypadku, wyraźnie zazdrości Bezosowi wyższej pozycji w rankingu bogaczy i jeśli jest okazja to korzysta z możliwości, aby wbić rywalowi szpilę. Nie zrani go wprawdzie mocno, choć kilkuprocentowy spadek cen akcji spółki nie jest bez znaczenia. Natomiast Bezos wcale nie jest taki bezbronny - od 2013 roku jest właścicielem opiniotwórczego "Washington Post", którego kupił w promocji, gdy gazeta była w dołku i wykorzystuje dziennik do otwartej krytyki działań prezydenta. W redakcji stołecznego dziennika działa specjalna grupa zorientowana tylko na poczynania obecnej administracji. Trump niechętnie zagląda do WP, ponieważ można tam przeczytać na przykład o śledztwie w sprawie Russiagate oraz pikantne historie z jego przeszłości, których pewnie obecna żona prezydenta wolałaby nie znać. Na punkcie Bezosa Trump ma obsesję i wciąż krytykuje Amazona. Za co tym razem?

Kością niezgody przy okazji bieżącej potyczki jest... amerykańska poczta (USPS). Przedstawiałem swoje wątpliwości co do działalności Amazona na długo przed wyborami. Spółka płaci niewielkie podatki lub w ogóle nie płaci podatków stanowych i lokalnych, wykorzystuje amerykańską pocztę jako chłopca na posyłki (powodując olbrzymie straty) i dodatkowo wyrzuca wielu handlowców z biznesu! - napisał prezydent USA na Twitterze. Ma pewnie częściowo rację odnośnie tego, że małe firmy handlowe nie dają rady konkurować z Amazonem. Podejrzewa się jednak, że za negatywnymi komentarzami Trumpa stoi także duży biznes deweloperski, który skarży się na to, że działalność Amazona szkodzi centrom handlowym i tradycyjnym sklepom.

Tym razem poszło o usługi pocztowe. Amazon korzysta z usług poczty amerykańskiej na terenie Stanów Zjednoczonych, a ta przynosi straty. Na mocy umowy zawartej kilka lat temu Amazon korzysta z preferencyjnych warunków taryfowych, znacznie niższych niż musiałby zapłacić w prywatnej firmie kurierskiej typu UPS. Ktoś wyliczył, że amerykańska poczta do każdej paczki dokłada, czyli Amazon niejako dostarcza przesyłki na koszt podatnika. Ale to nie do końca prawda. Raporty finansowe USPS wskazują na to, że podatnicy nie "zrzucają się" na działalność poczty, która wprawdzie przeżywa problemy, jednak nie wynikają one z obsługi paczek z firmy Bezosa. Ustawowy nakaz każe dostarczać nawet pojedyncze listy w najdalsze zakątki kraju (co jest wysoce nierentowne), co znów przekłada się na utrzymywanie silnie rozbudowanej infrastruktury i niedochodowych oddziałów, także daleko na prowincji. W gruncie rzeczy kontrakt z Amazonem nie jest dla poczty taki niekorzystny, ponieważ dzięki codziennej dystrybucji, tysiące listonoszy ma co robić. To USPS bardziej potrzebuje Amazona niż Amazon potrzebuje USPS. W przypadku renegocjacji kontraktu i próby podniesienia cen, istnieje duże prawdopodobieństwo, że spółka Bezosa wybierze którąś z komercyjnych firm. Zatem zarzuty prezydenta wynikają raczej z czystej niechęci do właściciela Amazona, który w odpowiedzi na wiadomości na Twitterze najpewniej chciałby wysłać Trumpa w kosmos.

Niewiadomą jest to, jakie przedsięwzięcia wobec największego detalisty szykuje prezydent Trump. Możliwe jest przeprowadzenie postępowania antymonopolowego. Prędzej czy później dojdzie do kolejnego starcia.