17 marca br. Angela Merkel odwiedziła Waszyngton, by spotkać się po raz pierwszy z prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem. Rozmowy miały dotyczyć między innymi współpracy między tymi krajami i NATO.

Obserwatorzy na całym świecie zastanawiali się, jak będzie wyglądało pierwsze spotkanie przywódców USA i Niemiec, którzy mimo że nigdy osobiście się nie poznali, wypowiadali się na swój temat wiele razy, i co ważne, bardzo często nieprzychylnie.

Zaczęło się, gdy Trump w październiku 2015 roku skrytykował kanclerz Niemiec za politykę imigracyjną, mówiąc, że mimo iż zawsze uważał, że Angela Merkel jest świetnym liderem, to decyzja o przyjęciu miliona uchodźców to ,,szaleństwo" i przewidywał, że na ulicach niemieckich miast będą wybuchały zamieszki.

Niecałe dwa miesiące później, gdy Merkel została wybrana na Człowieka Roku 2015 magazynu TIME, podczas gdy Trump również był nominowany, miliarder na Twitterze wyraził swoje niezadowolenie pisząc, że zamiast niego, magazyn wybrał ,,osobę rujnującą Niemcy". W marcu 2016 roku z kolei, podczas jednego z wieców, obecny prezydent USA przewidywał, że niemieccy obywatele obalą Merkel za nieodpowiedzialną politykę, przy okazji znów wspominając o zamieszkach, mając w pamięci falę molestowań podczas sylwestrowej nocy w Kolonii.

Mimo wszystkich tych werbalnych ataków, kanclerz Merkel ani razu bezpośrednio nie odpowiedziała. Może to dzięki coraz mniej radykalnej retoryce Donalda Trumpa, który we wrześniu 2016 roku chwalił Merkel za bycie świetnym światowym liderem, która jednak mimo wszystko popełniła tragiczny błąd w sprawie polityki imigracyjnej.

Biorąc to wszystko pod uwagę, można było się spodziewać, że atmosfera spotkania przywódców Stanów Zjednocznych i Niemiec może być napięta, i w pewnym sensie na pewno tak było.

Na pewno z tego spotkania zostanie zapamiętanych parę kwestii, część z nich głównie przez samą niezręczność ich okoliczności, jak na przykład żart z drugim dnem prezydenta Trumpa, który oznajmiając, że ,,jeśli chodzi o podsłuchiwanie przez administrację Obamy, to mają coś wspólnego", nawiązał do swoich podejrzeń, kiedy oskarżał poprzedniego prezydenta USA o włożenie podsłuchu do jego telefonu. Nie przedstawił na to jednak dotychczas żadnych dowodów. Angela Merkel na to zdanie Trumpa dosyć mocno się zafrasowała, co nie dziwi, bo telefon kanclerz Niemiec rzeczywiście był podsłuchiwany przez Amerykanów (o czym zrobiło się głośno w 2013 roku), oczywiście za aprobatą Baracka Obamy. Tamto zdarzenie wywołało wściekłość Merkel, nie można więc dziwić się jej reakcji na gag obecnego prezydenta USA.

Inną dosyć niezręczną sytuacją był moment, gdy jeden z dziennikarzy obecnych na konferencji prasowej zasugerował uścisk dłoni obu przywódców. Angela Merkel chciała się zastosować do prośby i zwróciła się w kierunku Donalda Trumpa, ten jednak nie usłyszał, bądź tylko udawał że nie usłyszał. 

Interpretacje były różne, idące nawet tak daleko, że intencją Trumpa było upokorzenie Merkel, co sugerowały niemieckie media. Rzecznik prasowy Białego Domu oznajmił jednak, że prezydent po prostu nie usłyszał sugestii dziennikarza, dlatego też się do niej nie odniósł.

Jednak oprócz tego nie brakło miejsca na merytoryczną dyskusję. Merkel i Trump rozmawiali też o NATO, a oświadczenie prezydenta USA o pełnym wsparciu dla Sojuszu wyraźnie uspokoiło kanclerz, która zapowiedziała zwiększenie wkładu Niemiec do budżetu NATO. Rozmawiali też o handlu międzynarodowym i imigracji, gdzie ich różnice są szczególnie widoczne. Trump zapewniał, że nie wierzy w izolacjonizm jeśli chodzi o handel, ale oznajmił, że ,,warunki powinny być uczciwsze". Oprócz imigracji wydaje się to być jedna z kwestii, gdzie Merkel i Trump raczej nie dojdą do pełnego konsensusu. Poza tymi kwestiami, rozmowa zahaczyła również o konflikty na Ukrainie i w Afganistanie, a także, co ciekawe, o Władimira Putina. Jak donoszą media, prezydent spytał kanclerz jak najlepiej rozmawiać z prezydentem Rosji.

Donald Trump oznajmił już po wyjeździe kanclerz, że spotkanie było ,,bardzo dobre", jednak w swoim stylu dodał do tego jeszcze kontrowersyjnego tweeta. Mianowicie uznał, że Niemcy są winni pieniądze Stanom Zjednoczonym za wszystkie wpompowane pieniądze w niemiecką obronność. Wiadomość ta rozeszła się szerokim echem i potwierdziła, że stosunek prezydenta do NATO pozostaje dosyć ambiwalentny.

Zobaczymy, czy w przyszłości to Angela Merkel dalej będzie tą, z która spotykać się będzie musiał prezydent USA. 24 września 2017 roku odbędą się bowiem wybory do Bundestagu w Niemczech, i pomimo że partia Merkel nadal przoduje w sondażach, nie można wykluczyć, że obecna kanclerz straci władzę.