Obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamę czekają już ostatnie dni prezydentury, ale nie oznacza to, że jego nazwisko nie pojawia się na czołówkach gazet. Posiadający większość w Kongresie Republikanie zamierzają uchylić ,,ustawę o przystępnej opiece lekarskiej", zwaną potocznie Obamacare natychmiast po objęciu urzędu przez nowego prezydenta, Donalda Trumpa.

Z perspektywy Europy i Polski system społecznych ubezpieczeń zdrowotnych w USA może nam się wydawać bardzo mało rozbudowany. W porównaniu do większości rozwiniętych państw Stany Zjednoczone nie posiadają systemu powszechnej opieki medycznej. Tradycyjnie Amerykanie ubezpieczali się prywatnie i za usługi medyczne płacili z własnej kieszeni. Sytuację zmieniło nieco utworzenie państwowych Medicare i Medicaid, ale nadal nie było to nic co można porównać z sytuacją w Europie. Gdy prezydentem w 2008 roku został Barack Obama, za jedno ze swoich najważniejszych postanowień uznał wprowadzenie powszechnego i państwowego dostępu do usług medycznych, tzw. ,,Obamacare".

W założeniu ustawa miała wyrównać różnicę między Amerykanami, zapewnić biedniejszej części społeczeństwa ubezpieczenie medyczne i zwiększyć jakość usług. Obama podpisał ustawę 23 marca 2010 roku.

Prawie 7 lat po wejściu w życie, Obamacare wzbudza duże emocje zarówno wśród Demokratów, jak i Republikanów. Pierwsi uznają ustawę za sukces, a za przykład podają zmniejszoną liczbę Amerykanów nieposiadających ubezpieczenia zdrowotnego (która spadła z 16% w 2010 roku do nieco poniżej 9% w 2016 roku), mniejsze koszty leków na receptę, większą dostępność usług medycznych dla mniej zamożnych Amerykanów, czy poprawę sytuacji osób z chorobami przewlekłymi (przed wprowadzeniem Obamacare chorzy na np. nowotwór miewali duże trudności ze znalezieniem ubezpieczenia).

Z drugiej strony, przeciwnicy, w większości Republikanie, wskazują na szereg wad sztandarowego projektu Obamy. Przede wszystkim zwracają uwagę na zwiększone koszty dla osób już wcześniej posiadających ubezpieczenie, zwiększone podatki, trudności z samym zapisaniem się do programu, a także samego przymusu, który wymusza posiadanie ubezpieczenia pod groźbą kary finansowej. Ponadto Republikanie, tradycyjnie opowiadający się za zasadą ,,small government", która zakłada jak najmniejszy udział państwa w życiu obywateli, uznają Obamacare za niepotrzebną ingerencję w prywatną sferę obywateli.

Protest przeciwników ustawy Obamacare.
Protest przeciwników ustawy Obamacare.

Spór trwa do dzisiaj, a jako że polityczne wiatry wieją w stronę Republikanów, mają oni wszelką władzę, żeby ustawę uchylić. Sprawa jest jednak nieco bardziej skomplikowana, bo w partii tej nie ma pełnej zgodności co do postępowania w tej kwestii. Końcowy termin do złożenia projektu ustawy o uchyleniu Obamacare to 27 stycznia, jednak pięciu republikańskich senatorów wniosło poprawkę, by okres ten wydłużyć do 3 marca. Tłumaczą oni, że nie można uchylić ustawy, szczególnie tak znaczącej, bez posiadania sensownej alternatywy. Wizję tą podziela senator Republikanów Rand Paul, który zapowiedział stworzenie własnego projektu ustawy, przy okazji apelując do kolegów i koleżanek z partii o spokój i brak gwałtownych działań. Co ciekawe, Paul w tweecie zaznaczył , że w prywatnej rozmowie jego stanowisko poparł sam prezydent-elekt Donald Trump.

Jest to o tyle zaskakujące, że Trump w kampanii wyborczej niejednokrotnie krytykował Obamacare, nazywając ustawę ,,katastrofą" i obiecywał, że jeśli zostanie wybrany, natychmiast doprowadzi do cofnięcia ustawy. Jednak już po wygranych dla miliardera wyborach, a także po spotkaniu z Barackiem Obamą, stanowisko przyszłego prezydenta znacznie się zmieniło i Trump deklarował, że wszystko jeszcze przemyśli, a nie wyklucza nawet pozostawienia ustawy ,,z szacunku dla Obamy". Jak widać, od tamtego czasu znów zmienił zdanie, bo według najnowszych informacji prezydent-elekt wrócił do retoryki z kampanii wyborczej, nakłaniając Republikanów do jak najszybszego uchylenia ustawy, uznając też, że przekładanie terminu końcowego głosowania jest niepotrzebne. Przy okazji nadal zaznacza, że najmądrzejszym wyjściem byłoby jednoczesne wprowadzenie innej, alternatywnej do Obamacare ustawy o ubezpieczeniach zdrowotnych.

Po drugiej strony barykady jest oczywiście sam Barack Obama, który broni swojej sztandarowej ustawy, uznając ją za sukces, także swój osobisty. Ustępujący prezydent zwrócił się wprost do Republikanów, by nie wycofywali ustawy, nie mając żadnej sensownej alternatywy. Dodał przy okazji, że jeśli takowa się pojawi, sam ją poprze, jednak taki scenariusz trudno sobie wyobrazić.

Jeśli Republikanie faktycznie zamierzają uchylić ustawę, muszą zewrzeć szeregi. Mimo, że posiadają w Senacie wystarczającą większość, nawet mały rozłam w partii może doprowadzić do niepowodzenia. Wystarczy bowiem, że wyłamie się dwóch republikańskich senatorów, by nie mieli już większości, a plany zarówno republikanów, jak i obietnice z kampanii wyborczej Donalda Trumpa będzie trzeba odłożyć na później.