Założona 125 lat temu amerykańska sieć handlowa Sears stanęła przed trudnym wyborem, który może mieć decydujący wpływ na jej dalsze losy. W czwartek 27 grudnia 2018 roku CEO spółki Eddie Lampert złożył wartą 4,6 mld dolarów ofertę wykupu za pośrednictwem swojego prywatnego funduszu hedgingowego ESL Investment. Był on jedynym oferentem, który dysponował możliwościami uratowania Sears przed bankructwem i podzieleniem na części przez likwidatorów. Kierowane przez firmę marki, a także własność intelektualna zachowają wartość i zostaną sprzedane za pieniądze nawet po likwidacji. Co więcej, do marca 2019 roku ma zostać zamkniętych kolejne 80 sklepów.

W przeszłości należące do Sears Kmart, a także Sears Holdings Corporation (SHLDQ  ) - będące spółką-matką obu sieci - zamykały dużo więcej placówek niż teraz, pozostawiając ich około 400 w całych Stanach Zjednoczonych. W czasach świetności, a więc tuż po fuzji Sears z Kmart prawie 20 lat temu liczba działających placówek wynosiła prawie 3000.

30 grudnia 2018 roku Lampert wciąż był jedynym oferentem. Teraz oczekuje, aż zarząd Sears Holding zatwierdzi ofertę. Decyzja w tej sprawie przewidziana jest na styczeń 2019 roku, choć oczywiście, odmowa to także możliwa opcja. Sears złożyło wniosek o ogłoszenie upadłości 15 października 2018 roku.

Lampert twierdzi, że jeśli uzyska zgodę zarządu, zdoła ochronić przed utratą zatrudnienia 50 000 z 68 000 pracowników spółki. Techniczne szczegóły oferty nie są jeszcze znane. W jednym sklepie Sears pracuje około 12 osób. Warto wspomnieć także o zapowiedzianych premiach dla kadry kierowniczej, które mają wynieść średnio 442 000 dolarów na jednego dyrektora. Jak na ironię, otrzymają te osoby, pod których kierownictwem Sears straciło w zeszłym roku aż 2 mld dolarów. Oprócz tego spółka oferuje 17 mln dolarów dla 315 managerów w celu utrzymania ich na stanowiskach.

Ci, którzy śledzą losy Sears, zgodzą się, że oferta prawdopodobnie nie zostanie zatwierdzona, a samo przedsiębiorstwo na dobre zakończy swoją działalność.