Musicie mi wybaczyć ten "clickbaitowy" tytuł, aczkolwiek ciężko w inny sposób streścić ostatnie poczynania amerykańskiego miliardera. Co konkretnie napisał Musk? Zapraszam do dalszej części artykułu.

Chodzi przede wszystkim o dwa wpisy z 20 lutego. W pierwszym z nich na oficjalnym profilu Muska (ok. 24 mln obserwujących osób) pojawia się następująca informacja: "Tesla (TSLA  ) zbudowała 0 samochodów w 2011 roku, ale w 2019 wyprodukuje ich ok. 500 tys.". Niedługo później Musk wyjaśnił, że prognozowane wcześniej 500 tys. sztuk to wartość obliczona na podstawie obecnych mocy produkcyjnych, które wynoszą ok. 10 tys. samochodów tygodniowo. Na pierwszy rzut oka można ze zdziwieniem zapytać: I o co tyle hałasu? Przecież popularny Amerykanin, ani nikogo nie obraził, ani też nie napisał nic kontrowersyjnego i oczywiście wszystko to byłoby prawdą, gdyby nie fakt, że oba wpisy naruszają ugodę zawartą z Amerykańską Komisją Papierów Wartościowych i Giełd (SEC).

Wedle wspomnianej ugody wszystkie publiczne wypowiedzi Muska (bez względu, czy są to wypowiedzi o charakterze pisemnym, czy też nie) muszą zostać zaakceptowane przez prawników Tesli. Jako że tym razem tej akceptacji "zabrakło" amerykański regulator uznał, że Musk wspomnianą ugodę złamał, a co więcej według Komisji Papierów Wartościowych i Giełd zamieszczone przez Muska informacje są informacjami, które mogą wprowadzić inwestorów w błąd.

Jak pewnie się domyślacie, konsekwencje są dość brzemienne w skutkach, choć do takich główny zainteresowany chyba zdążył się przyzwyczaić. Za podobny wyczyn w sierpniu ubiegłego roku amerykański miliarder musiał zapłacić 20 mln dolarów kary, a także zrezygnować z funkcji prezesa na rzecz piastowania funkcji dyrektora generalnego. Tym razem SEC domaga się aresztu (choć kara finansowa rzecz jasna też wchodzi w grę) argumentując, iż zachowanie którego dopuścił się Amerykanin należy traktować w kategoriach obrazy sądu. Czy tak się stanie, póki co nie wiadomo, natomiast konsekwencje zdążyła już ponieść sama firma, której akcje spadły o 5% dół po wystosowaniu oskarżeń przez wspomniany organ nadzoru giełd.

Co na to sam zainteresowany? Według Elona Muska opublikowane posty rzecz jasna w żaden sposób nie naruszają zawartej ugody, a co więcej są oparte o ogólnie dostępne informacje. Czy więc doszło do naruszenia ugody? Oczywiście, że nie. Czy należy tym słowom ufać? Tutaj odpowiedź nie jest już taka oczywista. Wszyscy wiemy, że Musk jest osobą kontrowersyjną, a na temat jego wybryków można by napisać nie tylko i artykuł, ale może i małą książkę - takie zagrywki można niejako uznać za jego cechę charakteru. Po drugie ciężko domniemywać aby tak inteligentny człowiek robił coś nieświadomie, czy przypadkowo - pisząc takowe posty należy się domyślać, że było to działanie służące do osiągnięcia konkretnego celu. Ostatnim argumentem nieprzemawiającym na korzyść Muska jest fakt, że w udzielanych wywiadach nie krył braku sympatii do amerykańskiego organu nadzoru: "Nie szanuję SEC. Nie szanuję ich zupełnie" - powiedział, a także przyznał, że w samej Tesli żaden z prawników nie zatwierdza jego wpisów na "ćwierkającym" portalu.

W całej tej sytuacji jedno trzeba przyznać na pewno - nuda to rzecz, która w życiu Elona Muska wydaje się nie istnieć, a my czytając i pisząc o jego wybrykach też nigdy nudzić się nie będziemy.