Administracja Stanów Zjednoczonych przestrzega Francję przed wprowadzeniem podatku cyfrowego. Inne kraje europejskie, tj. Wielka Brytania, Włochy czy Austria już poszły, albo idą w ślad Francji i szukają pieniędzy w kieszeniach korporacji IT, głównie amerykańskich. Na pocieszenie Amerykanów, wysiłki Unii Europejskiej na rzecz wprowadzenia wspólnotowego podatku cyfrowego zakończyły się niepowodzeniem w ubiegłym roku.

Prezydentowi Donaldowi Trumpowi nie podoba się nałożenie nowego podatku na duże amerykańskie firmy technologiczne, takie jak Amazon, Google, Apple czy Facebook. Ustawa, która została zatwierdzona przez francuski senat w lipcu nakłada 3% podatek na firmy, które osiągają co najmniej 750 milionów euro (834 milionów dolarów) przychodów z "działalności cyfrowej" na całym świecie, w tym 25 milionów euro (28 milionów dolarów) wewnątrz Francji. Podatek będzie obowiązywał z mocą wsteczną od 1 stycznia 2019 roku. Francja nie bacząc na sugestie prezydenta Donalda Trumpa, pozostaje przy swoim planie opodatkowania dużych międzynarodowych firm technologicznych. "W naszym interesie jest dążenie do sprawiedliwego opodatkowania dla firm cyfrowych na całym świecie", powiedział francuski minister finansów Bruno Le Maire w Paryżu. Jak stwierdził dalej, taryfy za wino i podatek cyfrowy to zupełnie inne kwestie i nie należy ich grupować. Warto dodać, że Francja jest orędownikiem wprowadzenia nowego, międzynarodowego podatku cyfrowego, przynajmniej na poziomie Unii Europejskiej. Ten pomysł jednak legł w gruzach.

W piątkowym tweecie Trump stwierdził, że USA powinny być jedynym krajem opodatkowującym "ich wielkie amerykańskie firmy technologiczne". Następnie zaatakował Emmanuela Macrona, prezydenta Francji, i ostrzegł, że zbliżają się kroki karne, nie przebierając w słowach: "Wkrótce ogłosimy znaczące wzajemne działania w sprawie głupoty Macrona. Zawsze mówiłem, że wino amerykańskie jest lepsze niż wino francuskie!". To właśnie opodatkowanie wina, albo wprowadzenie dodatkowych ceł na ten flagowy produkt eksportowy Francji ma odstraszyć francuski rząd od opodatkowania wielkich amerykańskich potentatów. Słowa Trumpa to nie wszystko. Na początku tego miesiąca biuro amerykańskiego przedstawiciela handlowego rozpoczęło analizę, czy francuski podatek cyfrowy stanowi nieuczciwą praktykę handlową, która może utorować drogę Waszyngtonowi do ataku przeciwko Paryżowi, w tym poprzez m.in. taryfy celne.

Szacuje się, że na liście 30 przedsiębiorstw które we Francji mogą być dotknięte nowym podatkiem, zdecydowana większość pochodzi ze Stanów. Nie dziwi więc reakcja Trumpa, który wypowiedział zdanie, które nawet bez tłumaczenia pokazuje skalę problemu i temperaturę obecnych relacji francusko-amerykańskich: "we tax our companies, they don't tax our companies". Z drugiej strony Francję może zaboleć realizacja obietnicy Trumpa. Jej drugim co do wielkości towarem eksportowym, po sprzęcie kosmicznym, jest właśnie ten znany trunek. Stany Zjednoczone to największy rynek zbytu, na który przypadło w ubiegłym roku około 1/4 z 13,2 miliarda euro eksportu wina. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że według danych Komisji Europejskiej z 2018 roku globalne firmy technologiczne płacą średnio 9,5% podatku od dochodu, w porównaniu z 23,2% dla tradycyjnych firm.

"Bitwa handlowa" z Francją, to kolejna, po "wojnie handlowej" z Chinami międzynarodowa potyczka USA na argumenty gospodarcze. Sytuacja zdaje się być jednak napięta, a ostatnie komentarze władz francuskich i amerykańskich nie pomogą w relacjach transatlantyckich oraz formułowaniu nowej umowy na linii USA-UE dot. produktów przemysłowych. Francja nie wycofała się z planowanego podatku cyfrowego nawet po tym, jak USA zasugerowały, że może skorzystać z bogatego wachlarza sankcji lub nowych taryf celnych. O nowym podatku myślą jednak już m.in. Brytyjczycy, a Włosi podobne rozwiązanie już wdrożyli.