72. sesja Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych obfitowała w ważne przemówienia, jednak najbardziej zapamiętana będzie z pewnością przez amerykańskiego prezydenta, Donalda Trumpa.

W Nowym Jorku w dniach 19-25 września odbyło się kolejne spotkanie Organizacji Narodów Zjednoczonych. Już przed zgromadzeniem zwracano uwagę, że jeśli na mównicę wyjdzie Donald Trump, to będzie to jego pierwsze przemówienie na forum ONZ. Spodziewano się długiego i zahaczającego o wiele bieżących wątków monologu, i tak też się stało - Trump mówił przez ponad 40 minut, poruszając dużo kwestii, również tych najbardziej kontrowersyjnych.

Prezydent zaczął swoje przemówienie od podziękowań dla tych światowych liderów, którzy po dewastujących USA huraganach zaproponowali pomoc, dodając przy tym, że Amerykanie są silni i wyjdą z tego silniejsi niż przedtem.

Następnie Trump wykorzystał sytuację, by się nieco pochwalić. Zaznaczał, że bezrobocie jest najniższe od 16 lat, a rynki ,,rekordowo" wysokie. Wspomniał także o firmach, które wracają z produkcją z powrotem do Stanów. Prezydent dumny był również z amerykańskiego wojska - podkreślił, że wydatki na obronność przekroczą wkrótce 700 miliardów dolarów, przez co US Army będzie silniejsza niż kiedykolwiek.

Od tej chwili można powiedzieć, że Donald Trump zaczął swoje właściwe przemówienie. Podkreślił rolę ONZ, po czym zapowiedział, że odniesie się do zagrożeń dzisiejszego świata.

Jako owe zagrożenie Trump wymienił terrorystów i ekstremistów, a także autorytarne reżimy, które, jak zasugerował, starają się podważyć wartości i sojusze, które zapewniły wolność i pokój po II wojnie światowej. Pozostając w temacie wojny prezydent mówił też o Planie Marshalla, który zainicjowany został w Europie Zachodniej po II wojnie i pomógł temu regionowi w odbudowie po wyniszczającym konflikcie. Podkreślając jego rolę, Trump podał, jego zdaniem, trzy filary pokoju: niepodległość, bezpieczeństwo i rozwój. Przywołując Plan Marshalla, prezydent odniósł się do dzisiejszej sytuacji, sugerując, że musimy czerpać mądrość z przeszłości. Trump jasno powiedział również, że nie oczekuje, że wszystkie kraje będą miały taką samą kulturę, tradycję, czy nawet sposób sprawowania władzy, jednak chce, żeby wszyscy respektowali prawo państw do reprezentowania interesów swoich obywateli i prawa wszystkich innych niepodległych państw.

W dalszej części Trump właściwie przekazał jedno ze swoich wyborczych haseł: America First. Co więcej, zachęcił inne państwa do tego samego; stawiania swoich państw na pierwszym miejscu. Wyjątkowość USA podkreślił, wspominając 230. rocznicę amerykańskiej konstytucji, a zwłaszcza jej pierwsze trzy słowa (,,We the people"), zdaniem Trumpa uosobienie amerykańskiej demokracji.

Potem jednak Donald Trump przeszedł do pełnej ofensywy; po dosyć niewinnym wezwaniu do obrony narodów wszelakich, prezydent USA zaczął rzucać nazwami: Ukraina czy Morze Południowochińskie. ,,Musimy respektować granice" - powiedział. To była jednak tylko rozgrzewka przed głównymi werbalnymi atakami - na Koreę Północną i Iran.

Zaczął od tych pierwszych. Nazwał państwo Kim Dzong Una ,,zdeprawowanym reżimem, odpowiedzialnym za śmierć milionów Koreańczyków z północy". Poruszył sprawę amerykańskiego studenta Otto Warmbiera, jasno sugerując, kto jest winny jego śmierci. Następnie przeszedł do wyścigu nuklearnych zbrojeń Korei Północnej, która, jak sugeruje Trump, ,,straszy cały świat". Prezydent mówił też, że żadne państwo nie powinno z reżimem Kima robić interesów, co było wyraźnym przytykiem w stronę Chin.

Na tym jednak adresowanie KRLD się nie skończyło. Donald Trump podkreślił, że jedynym wyjściem dla Korei z Północy jest denuklearyzacja. Jednak to dopiero kolejne słowa prezydenta trafiły na nagłówki gazet dookoła świata.

Trump zagroził ,,totalnym zniszczeniem" Korei Północnej, jeśli ta zagrozi USA lub sojusznikom, podkreślając, że Stany Zjednoczone są gotowe do zdecydowanej akcji, po czym nazwał Kima ,,Rocket Manem". Podziękował także członkom Rady Bezpieczeństwa ONZ za przegłosowanie rezolucji w sprawie sankcji uderzających w państwo Kima.

Ku uciesze Izraela, Donald Trump mocno uderzył także w Iran. Skrytykował irański nuklearny deal dokonany za czasów prezydenta Baracka Obamy, nazywając go jednym z najgorszych porozumień w historii USA. Zarzucił irańskim władzom wspieranie organizacji terrorystycznych, wzniecanie wojny domowej w Jemenie i zakłócanie pokoju na całym Bliskim Wschodzie. Nazwał także obecny rząd Iranu ,,opresyjnym reżimem", po czym zasugerował, że Irańczycy chcą zmiany.

W dalszej części przemówienia Trump mówił także o nieakceptowalnej sytuacji w Wenezueli, której zaoferował swoją pomoc, postępach w walce z ISIS, o ,,kryminalnym reżimie" Baszara Al-Asada, o humanitarnej pomocy Stanów Zjednoczonych, czy o szkodliwości komunizmu (tutaj prezydent również nie przebierał w słowach, uderzając w socjalizm i komunizm, sugerując, że gdziekolwiek systemy te są próbowane, ,,kończą się porażką i dewastacją").

Z perspektywy naszego kraju na pewno ciekawe jest, że Donald Trump wspomniał Polskę, i to w kontekście pozytywnym, gdy wspominał o patriotyzmie (powiedział o ,,Polakach, którzy umierali by uratować Polskę").

Mocna przemowa prezydenta USA nie wszystkim się spodobała. Angela Merkel powiedziała, że nie popiera takiego rodzaju gróźb, jakie Trump wystosował w stronę Korei, z kolei sam przywódca KRLD, Kim Dzong Un, nazwał Amerykanina ,,gangsterem" i obiecał jak najostrzejszą odpowiedź.

Przemówienie Donalda Trumpa wywołało wielkie poruszenie na świecie, a szczególnie na Półwyspie Koreańskim. Może się okazać, ze podniesie temperaturę w i tak gorącym już sporze pomiędzy USA a Koreą Północną.