Jakiś czas temu w naszym serwisie mogliście przeczytać artykuł na temat globalizacji przedsiębiorstw. Na jego końcu poruszyłem również kwestię globalizacji rynków papierów wartościowych, którą w przyszłości obiecałem przybliżyć. Dlaczego jest to ważne? Giełdy mają dziś charakter międzykontynentalny, przez co można mówić o tzw. "zarażaniu", czyli przenoszeniu się recesji z rynku na rynek. Mówiąc krótko, w dobie cyfryzacji i błyskawicznych kanałów informacyjnych wydarzenie na jednym rynku może spowodować recesję na całym świecie nawet w ciągu jednego dnia.
Przesadzam? Przypomnijmy sobie załamanie na chińskim rynku - 24 sierpnia ubiegłego roku. Pęka pompowana od dłuższego czasu "bańka", a Shanghai Composite notuje dzienną degresję wynoszącą 8,5%. Jak reagują inne rynki? Już następnego dnia amerykański S&P 500 spadł o 5%. Podobne straty notowały tokijski Nikkei 225 oraz londyński FTSE 100, co więcej ich wykresy zachowywały się w tym czasie w niemal identyczny sposób! Reakcja ta w dużej mierze wynikała ze znaczenia, jakie posiadają Chiny na międzynarodowej arenie gospodarczej: nazywane są często "fabryką świata".
Zatrzymajmy się na chwilę przy trzech wymienionych wyżej indeksach. Dlaczego wspomniałem akurat o nich? Są to kluczowe indeksy najważniejszych giełd na świecie określanych mianem "finansowych centrów świata", a więc giełda nowojorska, londyńska oraz tokijska. Naturalną koleją rzeczy jest fakt, iż pewne parkiety giełdowe posiadają większe bądź mniejsze znaczenie - czynnikiem decydującym jest najczęściej łączna kapitalizacja giełdy.
Wróćmy do kolejnych przykładów. Przypomnijmy sobie teraz mające miejsce 15 września 2008 roku bankructwo Lehman Brothers, jednego z największych amerykańskich banków inwestycyjnych, uznawane za początek największego załamania finansowego od czasów zakończenia drugiej wojny światowej. Rozprzestrzenienie się kryzysu, podobnie jak w przypadku Chin, wynikało z roli gospodarczej Stanów Zjednoczonych na arenie międzynarodowej. Upadek czwartego pod względem wielkości banku inwestycyjnego na świecie w tak ważnej gospodarce musiało oznaczać prawdziwe "trzęsienie ziemi". Jak zniosły to rynki? Nikkei 225 tracił w pewnym momencie 17%, nieco mniej, bo 15% - stracił indeks FTSE, jednak to nic w porównaniu z S&P 500, który w pół roku stracił na wartości 45%. W ciągu niespełna pół roku ze światowych parkietów giełdowych "wyparowało" 20 bilionów dolarów.
Kolejnym i ostatnim przykładem "zarażenia" mogą być problemy strefy euro w latach 2010-2011. Zapoczątkowana w Grecji spirala zadłużenia również odbiła się szerokim echem na parkietach całego świata. Porównując wykresy FTSE 100, Nikkei 225 oraz S&P 500 w okresie przyznawania pakietów pomocowych dla Grecji znów można było zauważyć, iż zachowywały się one w niemal identyczny sposób notując straty w okolicach kilkunastu procent.
Jakie wnioski możemy wysnuć z tego wszystkiego? Przede wszystkim taki, iż istnieje niezaprzeczalna relacja między najważniejszymi giełdami świata. Każdy z trzech opisanych przykładów, choć posiadający różne podłoże powstania, różny horyzont czasowy, czy też miejsce zaistnienia, wpłynął nie tylko na trzy najważniejsze giełdy świata, ale także na wiele innych. Zauważmy, iż każde z przytoczonych zjawisk miało początkowo charakter wewnętrzny, który przerodził się w charakter zewnętrzny, tzn. pierwotnie problem wystąpił wewnątrz danej gospodarki, by następnie stać się problemem na skalę światową, co potwierdza istnienie globalizacji rynków finansowych. Należy o tym pamiętać i brać pod uwagę podczas dokonywania inwestycji.