Amerykanie lubią ciężko pracować, podczas gdy Europejczycy wolą spokojniejsze życie. Takie jest powszechne postrzeganie kontynentalnego podziału w kulturze biznesowej. Jednak nie zawsze tak było: 40 lat temu istniała zaledwie niewielka różnica między pracownikami z tych grup.

W swojej nowej książce "Spędzanie czasu: najcenniejsze zasoby" ekonomista Daniel Hamermesh, analizuje, w jaki sposób wzorce pracy i wypoczynku w Ameryce różnią się od wzorców w pozostałych rozwiniętych krajach. W pierwszej połowie XX wieku amerykański tydzień pracy gwałtownie zmniejszył się z prawie 60 do około 40 godzin. W 1979 roku przeciętny pracownik w Ameryce pracował około 38,2 godziny tygodniowo, podobnie jak w Europie. Z czasem jednak pojawiły się znaczne różnice. Przez pewien czas amerykański tydzień pracy wydłużał się, osiągając 39,4 godziny w 2000 r., po czym spadł do 38,6 w 2016 r. Główną różnicą w czasie pracy są jednak święta. W latach 80. Europejczycy zaczęli korzystać z corocznego urlopu, ale Amerykanie tego nie robili. Przez cały rok Amerykanie pracowali średnio 34 godziny tygodniowo, o sześć więcej niż Francuzi i osiem więcej niż Niemcy.

Co wyjaśnia tę lukę? Niektórzy wskazują na czynniki kulturowe, ale, jak wskazuje Hamermesh, trudno jest zrozumieć, dlaczego kultura amerykańska nagle miałaby odejść od kultury reszty świata w ciągu ostatnich 40 lat. Inni wskazują na niższe podatki, które podnoszą wartość dodatkowej godziny. Jednak podatki amerykańskie były niższe niż stawki europejskie już w latach sześćdziesiątych, kiedy godziny pracy były podobne. Innym potencjalnym wyjaśnieniem jest to, że spadek członkostwa w związkach zawodowych osłabił siłę przetargową amerykańskich pracowników, jednak wskaźniki uzwiązkowienia we Francji i Ameryce nie bardzo różnią się od siebie. Bardziej wiarygodnym powodem różnic w godzinach pracy jest polityka. Nie ma prawnego wymogu zaoferowania płatnego urlopu w Ameryce, podczas gdy Francja upoważnia pracodawcę do przyznania pracownikowi co najmniej 25 dni płatnego urlopu, a Niemcy do 24 dni. Francja słusznie ogranicza również tydzień pracy do 35 godzin.

Hamermesh znajduje podobne przykłady w Azji. W latach 80. i 90. Japonia przyjęła przepisy ograniczające standardowy tydzień pracy z 48 godzin do 40. Poza tym pracownicy mieli prawo do wynagrodzenia za nadgodziny. Podobny proces miał miejsce w Korei Południowej w latach 2004-2008. Pracodawcy w odpowiedzi na redukcję czasu pracy, zmniejszyli wprawdzie wynagrodzenie pracowników, w rezultacie czego pracownicy zarabiali mniej, ale badania wykazały, że byli szczęśliwsi.

W Ameryce miała miejsce przeciwna sytuacja, obrońcy praw pracowniczych ostatnio skupili się na podniesieniu płacy minimalnej (do tej pory mało korzystnej na szczeblu federalnym, choć niektóre państwa wprowadziły bardziej hojne wynagrodzenie minimalne). Przeciętny amerykański pracownik zarabia około 20 USD na godzinę, podczas gdy pracownik na 95 percentylu zarabia 62 USD, co daje stosunek płac 3,1. W 1979 r. stosunek ten wynosił 2,2. Te wyższe płace wydają się mieć efekt zachęcający. Wysokoopłacani pracownicy pracują osiem lub dziewięć godzin w tygodniu częściej niż osoby o najniższym wynagrodzeniu. Po części może to odzwierciedlać niskie zarobki pracowników zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin, którzy zwiększyli swój udział w zatrudnieniu. Tak czy inaczej, luka rozszerzyła się od późnych lat 70-tych. Bogaci mogą pracować przez więcej godzin, ale biedni często pracują w gorszych warunkach. Mitem jest, że dobrze opłacani pracownicy spędzają więcej godzin w pracy.

Więc, co się dzieje? John Maynard Keynes, ekonomista, marzył, że jego wnuki będą pracować tylko 15 godzin tygodniowo. Przewidywał jednak, że spadek liczby godzin zwolnił po latach 70-tych. Może to wskazywać, że 35-40 godzin jest bliskie najbardziej efektywnemu okresowi pracy. Jest to również znak, że Keynes mylił się uważając, że społeczeństwo przywiązuje dużą wagę do dodatkowego wypoczynku. W rozwiniętym świecie większość pracowników ma więcej niż wystarczająco, aby wyżywić siebie i swoje rodziny. Ale nadal chcą oni kupować nowe dobra - domy w ładnej części miasta, wakacje w zalanych słońcem kurortach i posiadłości, które pokazują ich status społeczny. Ceny tych towarów stają się wyższe, co sprawia, że pracownicy poszukujący statusu będą pracować więcej godzin, aby na nie zarobić. Niezależnie od tego, jakimi oszczędnymi gadżetami obdarza nas Dolina Krzemowa, przyszłe pokolenia prawdopodobnie będą musiały przejść długą zmianę. Jak na razie Amerykanie mogą cieszyć się z nieco większej liczby wakacji. Pracownicy, których pracodawcy nie zgadzają się na nie, powinni zapytać swoich polityków, dlaczego ci nieznośni Europejczycy zasługują na więcej odpoczynku.