Konkurujący ze sobą paraprzewoźnicy - gigant UBER (UBER  ) oraz mniejszy rywal LYFT (LYFT  ) mieli dużo do udowodnienia w tym tygodniu, publikując dzień po dniu 'osiągnięcia' II kwartału. Rynek czekał ze zniecierpliwieniem, wszak to dwa największe IPO tego roku.

Okazało się, że ten mniejszy radzi sobie zdecydowanie lepiej niż ten większy - rynek nie oczekiwał cudów, jednak surowe wyniki nie pozostawiają wątpliwości, który przewoźnik lepiej prowadzi swój biznes.

Pierwszy wyniki kwartalne zaraportował Lyft i tu doszło do sporej niespodzianki. Specjalista od przewozów z zasięgiem Ameryki Północnej wykazał lepsze od oczekiwań wskaźniki finansowe, które Wall Street przyjęło z uznaniem - wzrost przychodów o 72% r/r do kwoty 867,3 mln USD (oczekiwano wzrostu rzędu średnio 60-66% ok. 809 mln USD) jak również mniejsza od oczekiwanej strata netto, która wyniosła 0,68 USD na akcję (średni konsensus 1,00 USD na akcję). Za lepszymi przychodami stoi większa ilość wykupionych przejazdów, wzrost puli aktywnych klientów (21,8 mln), jak również średni wzrost sprzedaży na klienta o 1/5 r/r. Lyft robi także postępy we wzroście marży na swoich usługach (z 42% do 46%), co oznacza, że nie jest zmuszony cały czas oferować promocji, aby zakontraktowani kierowcy mieli co robić, a to istotny krok w drodze do rentowności prowadzonego biznesu. Spółka zachęcona dobrym II kwartałem nieco podniosła całoroczne wytyczne prognozując w 2019 roku 3,47 do 3,5 mld USD przychodów, przy mniejszej skorygowanej stracie EBITDA niż w zeszłym roku.

O ile raport od Lyft wywołał powszechne zadowolenie przy Wall Street, tak czwartkowa publikacja od Ubera wywołała falę rozczarowania, jeśli nie politowania. Gigant na glinianych nóżkach, który rentowności biznesu nie widzi nawet w odległym horyzoncie, potwierdził, że model biznesowy prowadzony przez spółkę ma fundamentalny problem. Tuż po publikacji w mediach pojawiła się informacja o 5,2 mld USD straty netto - choć tu należy zaznaczyć, że znaczna część tej kwoty pochodzi z odpisów na wynagrodzenia wypłaconych w formie akcji spółki (3,9 mld USD), jednak i bez tego spółka wykazała koszmarne 1,3 mld USD straty. W ciągu raportowanych 3 miesięcy spółka wypracowała przychód 3,16 mld USD (14% wzrost r/r), co stanowi najwolniejszą dynamikę kwartalną w raportowanej przez spółkę historii. Nieco lepiej wygląda wzrost popularności platformy - na koniec II kwartału Uber poprzez aplikację obsługiwał globalnie 99 mln użytkowników (wzrost o 30% r/r), a magiczna trzycyfrowa bariera została 'złamana' w ubiegłym miesiącu. Zarząd wskazuje, że w prospekcie ujęto, iż II kwartał bieżącego roku będzie stanowił kulminację inwestycji w infrastrukturę, co nie zmienia faktu, że spadająca marża, mocno deficytowy Uber Eats i wysoce niestabilna flota kierowców nie przybliża spółki do znacznej poprawy wyników. Sam Uber przyznaje, że nie widzi zysków w biznesie co najmniej do 2021 roku. Wyniki spółki są dalekie od doskonałości, ale nadal jest liderem w branży, odnotowując dwucyfrowy wzrost przychodów na ważnym i rozwijającym się rynku. W trakcie piątkowej sesji akcje straciły blisko 7%.