Japoński koncern piwny Asahi Brewing poinformował o przejęciu środkowoeuropejskiego biznesu SABMillera, od czego zależała zgoda Komisji Europejskiej na przejęcie roku.

Jak pisaliśmy przed dwoma miesiącami, przejęcie SABMillera przez AB InBev stało się faktem. Połączenie dwóch największych producentów piwa na świecie doprowadziło do powstania piwnego olbrzyma. Nie umknęło to uwadze urzędów antymonopolowych, które uzależniły swoją zgodę na tę wartą 79 miliardów dolarów funtów transakcję od pozbycia się przez te koncerny części swoich aktywów.

Jednym z takich przypadków jest warunkowa zgoda udzielona przez Komisję Europejską. AB InBev (BUD  ) aby móc przejąć SABMillera, musiał się zobowiązać, że pozbędzie się niemal całego biznesu SABMillera w Europie, na co ten amerykańsko-belgijski koncern przystał. Urzędnicy z Komisji Europejskiej uznali, że te połączone dwa koncerny mogą osiągnąć znaczną pozycję rynkową, która umożliwi im podniesienie cen piwa, co będzie ze szkodą dla konsumentów. "Ta decyzja zapewnia, że konkurencja na tych rynkach nie zostanie osłabiona oraz, że europejscy konsumenci na tym nie stracą. Europejczycy kupują rocznie piwo warte ok. 125 miliardów dolarów, więc nawet względnie niewielki wzrost cen może spowodować znaczne straty dla konsumentów. Było zatem niezwykle ważne, aby zagwarantować, że przejęcie SABMillera przez AB InBev nie ograniczy konkurencji na europejskim rynku piwa" stwierdziła w uzasadnieniu decyzji komisarz Margrethe Vestager.

Jeszcze w kwietniu znalazł się kupiec na trzy browary z zachodniej Europy: włoskie Peroni, holenderski Grolsch i brytyjski Meantime. Kupcem został japoński koncern Asahi Brewing (OTCi: AHKSY), który za te aktywa zapłacił 2,55 miliarda dolarów.

W drugiej kolejności rozpoczęto poszukiwania kupca na środkowoeuropejską część imperium SABMiller. Na sprzedaż wystawiono marki Pilsner Urquell i Kozel Velkopopvicki z Czech, Dreher z Węgier, Topvar ze Słowacji, Ursus z Rumunii oraz polskie Tyski, Lech, Żubr i Książęce. Wśród potencjalnych nabywców wymieniano fundusze inwestycyjne, jak również inwestorów branżowych China Resources oraz japońskie koncerny Kirin i Asahi. W Polsce spore emocje budziły pogłoski o zainteresowaniu Maspexu i Kulczyk Investments przejęciem tych browarów. Jak poinformowano w oficjalnym komunikacie z 13 grudnia, środkowoeuropejska dywizja SABMillera trafi w ręce Asahi. Zaskakująca jest wartość transakcji równa 7,8 miliardy dolarów, w sytuacji, gdy aktywa te wyceniano na 5-6 miliardów dolarów. Cena, jaką Japończycy zapłacili za środkowoeuropejskie browary równa się 15-krotności EBITDA tych spółek, a spodziewano się ceny w przedziale 10 - 14 razy większej od tego wskaźnika. Wpływ na cenę miała zapewne spora konkurencja ze strony funduszy inwestycyjnych. Deutsche Bank (DB  ) i Lazard doradzały AB InBev, podczas gdy Asahi jako swoich doradców zatrudnił Rothschild & Co. (OTCi: PIEJF) i Barclays (OTCi: BCLYF). Całość ma być sfinalizowana w pierwszym kwartale przyszłego roku.

Asahi Brewing okazał się być jednym z głównych beneficjentów megaprzejęcia, ponieważ umożliwiło mu to w pół roku dokonanie ogromnej ekspansji na europejskim rynku. Asahi Breweries wchodzi w skład Asahi Holdings i jest największym producentem piwa w Kraju Kwitnącej Wiśni. Browar Asahi, co znaczy wschodzące słońce, powstał w 1889 r. i był pierwszym zmechanizowanym browarem w kraju, zbudowanym w oparciu o niemiecką technologię. Obecnie jego udział rynkowy wynosi ok. 50%. Zdecydowanie najpopularniejszą marką w portfolio koncernu jest Asahi Super Dry stworzona w oparciu o koncept Karakuchi. Te zaprezentowane w 1987 r. piwo w stylu Lager jest poddawane dłuższej fermentacji, przez co wszystkie cukry zawarte w słodzie znikają z piwa (tzw. dry beer). Dzięki temu może ono być spożywane także przez diabetyków oraz jest dużo lżejsze w smaku. Jego gwałtowny sukces zrewolucjonizował współczesną japońską scenę piwną. Poza tym Asahi zajmuje się także produkcją whisky oraz napojów bezalkoholowych.

Od kilku lat Asahi poszukuje możliwości rozwoju poza macierzystym rynkiem japońskim, który notuje coraz poważniejsze spadki. Konsumpcja piwa w Japonii osiągnęła swoje maksimum w 1994 r., a obecne wartości plasują się na poziomie o ok. 20% niższym. Jest to efekt dręczącej kraj od ponad 20 lat stagnacji gospodarczej oraz starzenia się społeczeństwa. Dlatego też w 2009 r. ten japoński potentat piwny nabył (od AB InBev) 19,9% akcji Tsingtao, jednego z popularniejszych browarów w Chinach, stając się tym samym drugim największym udziałowcem w spółce. Oprócz tego prowadzi on także działalność w innych krajach Azji Wschodniej oraz USA. Mimo tych starań zaledwie 20% przychodów ze sprzedaży piwa, generowane jest na rynkach zagranicznych.

Połączenie SABMillera i AB InBev stworzyło szansę dla Asahi na dynamiczny rozwój w Europie. W niecały rok japoński koncern stał się trzecim największym producentem piwa na Starym Kontynencie. Jak policzyli analitycy Bloomberga jego udział rynkowy wyniesie 9%, a przed nim znajdą się jedynie Heineken (20%) i Carlsberg (12%). Europejski rynek piwa charakteryzuje się niewielką dynamiką wzrostu i jest dojrzały, czyli panuje na nim znaczna walka cenowa. W przeciwieństwie do krajów rozwijających się brak tutaj szybko przyrastającej populacji osób młodych, które są główną siłą napędową rynku piwa. Z drugiej strony, jakby nie patrzeć, lider słabnącego rynku japońskiego ma doświadczenie, jak sobie radzić w tych trudnych warunkach oraz mimo wszystko sytuacja w Europie nie jest tragiczna, choć dobra też nie jest. Aby jego działalność w Europie przynosiła zyski, konieczne będzie osiągnięcie efektów skali z działalności w tak wielu krajach, co będzie sporym wyzwaniem organizacyjnym.

Bardzo prawdopodobne, że Asahi skupi się na piwach z segmentu Premium. Chodzi tu o marki Peroni i Grolsch, a teraz także Pilsner Urquel. Sprzedaż tych piw zapewnia znacznie wyższe marże oraz może być rozszerzona na kraje Azji, gdzie Asahi ma dobrze rozwinięte kanały dystrybucji.

Z punktu widzenia konsumenta przejęcie to raczej nie wniesie nic nowego. Koncern Asahi wykazuje bardzo konserwatywne podejście do zmian zachodzących na rynkach piwnych, a mianowicie piwnej rewolucji, którą bliżej przybliżyliśmy w artykule USA - kolebka piwnej rewolucji. Nowy właściciel Kompanii Piwowarskiej w zupełności skupia się wyłącznie na produkcji lekkich w smaku piw typu lager - ostatecznie to ten czynnik zapewnił popularność Asahi Super Dry. Wprawdzie wraz z zachodnioeuropejskimi markami przejęto także brytyjski Meantime, który warzy wiele różnych gatunków piw, w tym także te nowofalowe, ale nie wiadomo dokładnie, jakie plany wobec tego browaru będą mieli nowi właściciele.

W związku z dyskusjami o możliwym przejęciu Kompanii Piwowarskiej przez pochodzący z Polski podmiot, w naszym kraju pojawiła się nadzieja na zmiany w portfolio piw warzonych w browarach w Tychach, Poznaniu i Białymstoku. Poprzez wyzwolenie się spod władzy koncernu z siedzibą w Londynie, możliwe byłoby lepsze dopasowanie oferty do specyfiki polskiego rynku np. poprzez wejście na rynek bardziej tradycyjnych gatunków jak np. porter bałtycki albo koźlak lub zupełnie nowofalowych jak IPA czy AIPA. W komentarzu na gorąco niezrealizowanie się tego scenariusza, Tomasz Kopyra, jeden z największych propagatorów piwnej rewolucji w Polsce, stwierdził, że będzie to raczej pozytywne dla polskich browarów rzemieślniczych, ponieważ nie pojawi się dla nich nowy zasobny w pieniądze konkurent.

Można się za to spodziewać zmian organizacyjnych w przejętych przez Japończyków browarach. Niemal pewne w takiej sytuacji są wymiany sporej części kadry zarządzającej oraz audyty wewnętrzne mające na celu określenie najrentowniejszych obszarów działalności spółki. Wraz z wywodzącymi się z Japonii managerami, może nastać nowa, specyficzna japońska kultura korporacyjna.

Dokonane przez Asahi przejęcia budzą obawy wśród akcjonariuszy spółki. Jej notowania na tokijskiej giełdzie po ogłoszeniu transakcji spadły o 4,7%. Główne przyczyny tego niepokoju to, jak już wspomniano, wejście na dojrzały rynek oraz dość wysoka cena, jaką zapłacono za środkowoeuropejskie aktywa. Ten drugi czynnik jest z kolei powodem do zadowolenia akcjonariuszy AB InBev, który dzięki środkom ze sprzedaży będzie mógł ograniczyć nieco swój dług, który w związku z przejęciem SABMillera szacuje się na 97 miliardów dolarów. Z drugiej strony, właśnie to zadłużenie oraz powtarzające się od sześciu kwartałów nie osiąganie planów sprzedażowych budzą wątpliwości wśród inwestorów, którzy oczekują efektów megaprzejęcia.

Kończąca się transakcja przejęcia SABMillera przez AB InBev w przypadku europejskiego rynku oraz europejskich konsumentów nie zmieniła zbyt wiele. Nazwę SABMiller w zestawieniu liderów europejskich browarów zastąpiło Asahi. Ten japoński koncern inwestując w Europie ponad 10 miliardów dolarów definitywnie wiąże z nim spore nadzieję, więc powinien on być także bardziej aktywny niż jego poprzednik. Być może niebawem zobaczymy, jaką wizję dla europejskiego piwowarstwa, przygotowali azjaci.