Wizyta amerykańskiego lotniskowca, USS Carl Vinson, w wietnamskim porcie Da Nang ma symboliczny charakter i stanowi przełom w relacjach Stanów Zjednoczonych z Wietnamem. Ostatni raz wojsko amerykańskie stacjonowało w tym kraju w latach 70-tych. Z perspektywy Waszyngtonu ocieplenie stosunków z Wietnamem może przynieść wymierne korzyści z racji tego, że Chiny rozpoczęły militarną i ekonomiczną ekspansję w południowo-wschodniej Azji, stając się tym samym bezpośrednim konkurentem USA. Wszystko wskazuje na to, że Wietnam nie zdążył jeszcze zapomnieć o wojnie, którą w 1979 roku prowadził z Chinami. Eksperci, między innymi Murray Hiebert z amerykańskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych, przekonują, że Wietnam powinien odebrać wizytę wojskową Stanów Zjednoczonych jako szansę na "ochronę" przed coraz wyraźniejszą obecnością Państwa Środka na Morzu Południowochińskim. Obecnie chińska marynarka oraz straż przybrzeżna patrolują duże fragmenty spornego terytorium morskiego, nadzorując przewozy towarów wartych rocznie 3 bln dolarów.

Coraz intensywniejsza ekspansja Chin na Morzu Południowochińskim oraz budowa na jego sztucznych wyspach pasów startowych, schronów przeciwbombowych, tuneli oraz instalacji radarowych, nie podoba się zarówno przywódcy Wietnamu, Tran Dai Quangowi, jaki prezydentowi USA, Donaldowi Trumpowi. W 2014 roku w całym Wietnamie wybuchły antychińskie protesty w związku z działaniami chińskiego przedsiębiorstwa, które umieściło platformę wiertniczą na wodach uważanych przez Wietnamczyków za swoje.

Dla wielu sojusz Stanów Zjednoczonych oraz Wietnamu, a więc państw, których ideologie - kapitalizm oraz komunizm - wzajemnie się wykluczają, jest co najmniej zaskakujący. Oba te kraje podejmowały liczne próby rozwiązania problemu obecności Chin na Morzu Południowochińskim, wspomagając się środkami dyplomatycznymi, jednak żadna z nich nie zakończyła się powodzeniem. Państwo Środka postępuje bardzo ostrożnie, jeżeli chodzi o relacje ze swoimi sąsiadami, na przykład z Filipinami, Kambodżą czy Mjanmą. Prezydent Filipin, Rodrigo Duterte, zawarł nowy sojusz z Pekinem, który wprawdzie przyczynił się do powstania nowych inwestycji o wartości kilku biliardów dolarów, lecz także pogorszył stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. Obecnie relacje USA ze wszystkimi wymienionymi wyżej państwami są poddawane próbie - częściowo z powodu polityki Trumpa opatrzonej hasłem "America First". Przykładem może być wycofanie się USA z porozumienia o handlu transpacyficznym, tzw. TPP, które początkowo stanowiło odpowiedź na ekonomiczną dominację Chin. Wietnam był jednym z państw, które miały czerpać najwięcej korzyści z tej umowy handlowej.

W ramach zawarcia sojuszu Waszyngton pomógł Wietnamowi pozbyć się pozostałych po wojnie wietnamskiej toksyn środowiskowych. Wietnam z kolei zaprosił amerykańskie okręty do odnowionej bazy marynarki wojennej, w której podczas wojny wietnamskiej stacjonowała armia USA. Wartość wymiany handlowej między oboma narodami podwoiła się w ciągu ubiegłych pięciu lat do kwoty przekraczającej 50 mld dolarów. Ponadto podczas listopadowej wycieczki Trumpa do Azji zawarto dodatkowe umowy handlowe warte ponad 12 mld dolarów.