Trzy największe niemieckie koncerny samochodowe znalazły się pod ostrzałem krytyki z powodu ubiegłotygodniowych doniesień, według których mają być odpowiedzialne za organizację eksperymentów polegających na zmuszaniu małp do wdychania spalin samochodowych.

Badania naukowe miały być finansowane przez Volkswagena (ETR: VOW3), BMW (ETR: BMW) oraz Daimlera (ETR: DAI). W 2014 roku przeprowadziła je organizacja Lovelace Respiratory Research Institute w Albuquerque w Nowym Meksyku. Wieści o eksperymentach na zwierzętach poddają pod wątpliwość legalność prowadzonej przez przedsiębiorstwa polityki. Ponadto w ubiegłym tygodniu niemieckie gazety, "Süddeutsche" oraz "Stuttgarter Zeitung", poinformowały o podobnych badaniach przeprowadzanych tym razem na ludziach. Miały one być zlecane przez obecnie już rozwiązaną Europejską Grupę Badawczą ds. Zdrowia i Środowiska w Sektorze Transportu (EUGT), za którą stały Volkswagen, BMW oraz Daimler. Testy wykonano na "dwudziestu pięciu młodych osobach". W odpowiedzi na prasowe doniesienia przedsiębiorstwa wyraziły jawny sprzeciw wobec stosowania tego rodzaju praktyk oraz zapowiedziały zwolnienia pracowników, którzy mają jakąkolwiek wiedzę w sprawie.

Celem badań z 2014 roku było testowanie reakcji organizmu dziesięciu małp na spaliny samochodowe pochodzące z modelu Beetle produkcji Volkswagena. Obiekty umieszczono w pokoju, do którego wpompowywano szkodliwe gazy. Wiadomości o eksperymentach wywołały oburzenie nie tylko wśród obrońców praw zwierząt. Niemiecka kanclerz, Angela Merkel, podjęła odpowiednie kroki w sprawie, zmuszając przedsiębiorstwa do ujawnienia pełnego przebiegu swoich badań naukowych.

Skandal ten miał miejsce kilka lat po wcześniejszej kontrowersyjnej historii z Volkswagenem w roli głównej. Pod koniec 2015 roku w samochodach koncernu wykryto nielegalne oprogramowanie, które pozwalało na ukrycie prawdziwych danych dotyczących emisji szkodliwych gazów przez samochody z silnikiem diesla. Nielegalne posunięcie spółki zostało potępione na arenie międzynarodowej po tym, jak najważniejsi szefowie Volkswagena przyznali się do winy. Były członek kierownictwa, Olivier Schmidt, został skazany na karę 7 lat pozbawienia wolności.

Zarówno BMW jak i Daimler umywają ręce. Oba przedsiębiorstwa złożyły oświadczenia, w których odcinają się od eksperymentów oraz Volkswagena. Daimler zapowiedział zawieszenie w czynnościach służbowych pracownika, który rzekomo miał wiedzieć o całej sprawie. BMW również podjęło taką samą decyzję w przypadku swojego przedstawiciela w EUGT.

Volkswagen, który najboleśniej odczuł konsekwencje afery, podjął natychmiastowe kroki w celu ograniczenia dalszych szkód. W oświadczeniu z 30 stycznia koncern samochodowy poinformował, że do dymisji podał się dyrektor ds. public relations, Thomas Steg. Mężczyzna przyznał, że o badaniach wiedział już w czasie ich wykonywania. Został oficjalnie pierwszą "wysoko postawioną" ofiarą skandalu. Jak podaje Spiegel Online, Matthias Müller, jeden z członków zarządu Volkswagena, określił eksperymenty na zwierzętach oraz ludziach mianem "nieetycznych oraz odrażających". Obiecał także, że wszystkie winne całego zamieszania osoby zostaną pociągnięte do odpowiedzialności karnej.