Czy pomysł ten wejdzie w życie na razie nie wiadomo, prezydent Nicolas Maduro podał jednak kilka szczegółów dotyczących owej kryptowaluty. Na samym początku trzeba przyznać, że sam pomysł jest o tyle ciekawy, że kryptowaluty są z definicji środkiem płatniczym znajdującym się poza kontrolą jakiejkolwiek jednostki gospodarczej. Tyle tytułem wstępu, przejdźmy do szczegółów.

"Petro" - tak miałby nazywać się wirtualny, wenezuelski pieniądz, co ciekawe w przeciwieństwie do swoich "kolegów" - Bitcoina itd. miałby pokrycie w surowcach naturalnych, m.in. w ropie naftowej, złocie, diamentach, oraz w gazie. Jeszcze chwila i będziemy musieli zastanawiać się, czy dalej mówimy o kryptowalucie.

Skąd w ogóle pomysł na stworzenie własnej kryptowaluty? W swoim przemówieniu Maduro mówił o poprawie suwerenności monetarnej kraju oraz o przezwyciężeniu blokady finansowej. Co konkretnie miał na myśli? Zapewne sankcje finansowe wprowadzone przez prezydenta Stanów Zjednoczonych - Donalda Trumpa. Nie od dziś wiadomo, że Wenezuela pomimo ogromnych złóż ropy naftowej zmaga się z głębokim kryzysem gospodarczym, z kryzysem, w który paradoksalnie wpędził ją m.in. właśnie Nicolas Maduro. Gwoli rozjaśnienia - wspomniane sankcje zostały nałożone za naruszanie podstawowych zasad demokracji, w tym tych dotyczących wyborów prezydenckich, jak również codziennego życia (cenzura prasy). Tym samym Stany Zjednoczone nie dokonują żadnych inwestycji w wenezuelskie dłużne papiery wartościowe - na chwilę obecną prawie dwie trzecie tych obligacji znajduje się w posiadaniu Amerykanów.

Nicolas Maduro
Nicolas Maduro

Sam Maduro nie może już w żaden sposób korzystać z amerykańskiego systemu finansowego. Co ciekawe, stwierdził, iż taka polityka USA ma na celu doprowadzenie Wenezueli do niewypłacalności. Cóż, zapewne sytuacji tej dałoby się uniknąć prowadząc politykę inną niż rządy autorytarne. Przeanalizujmy krótko sytuację w państwie rządzonym przez Maduro - kraj jest ogromnie zadłużony (na ok. 120 miliardów dolarów), waluta cały czas słabnie (na początku roku za jednego dolara trzeba było zapłacić 103 tys. boliwarów, za nieco ponad kilogramowe opakowanie makaronu trzeba zapłacić ok. 50 tys. boliwarów, co stanowi ok 40% miesięcznego minimalnego wynagrodzenia), panuje skrajna bieda - brakuje podstawowych środków do życia w tym leków i żywności, do tego dochodzą wspomniane sankcje.

W tym momencie należy sobie zadań jedno proste, aczkolwiek ważne pytanie. Czy naprawdę jedynym/rozsądnym (niepotrzebne skreślić) wyjściem jest tworzenie własnej kryptowaluty, która tak po prawdzie nie będzie kryptowalutą z prawdziwego zdarzenia? Co więcej nie wiadomo jak to wszystko miałoby funkcjonować - Maduro nie wyjaśnił nawet, jak miałaby zostać obliczona wartość nowej cyfrowej waluty, ani kiedy miałaby zostać uruchomiona. Co możemy przez to rozumieć? Wydaje mi się, że dwie rzeczy - albo prezydent Wenezueli zbyt dużo naczytał się o ostatnich rekordach popularności Bitcoina i popadł w zbytni hurraoptymizm, albo próbuje w sprytny i przebiegły sposób kolejny raz oszukać ludzi i zdobyć pieniądze w sposób co najmniej kontrowersyjny, ale sama postać wydaje się w tym specjalizować.

Nicolas Maduro
Nicolas Maduro

Reasumując - nowa waluta, jeśli takowa powstanie, będzie prosperować tylko wtedy, gdy ludzie będą jej ufać, ale na dzień dzisiejszy nikt nie ufa Wenezueli, kto z Was bowiem byłby chętny wydać swoje pieniądze na zakup "Petro"? Z całą pewnością nie byłbym to ja.