Firma produkująca 'najlepsze pączki na świecie' dobrze zadebiutowała na giełdzie w lipcu, jednak od tego czasu rynek nie podzielił entuzjazmu, a cena akcji spada. Dlaczego rynek nie lukruje, mimo dobrych perspektyw dla pączkowej korporacji.

Debiut giełdowy Krispy Kreme (DNUT  ) sprzed dwóch miesięcy był co najmniej zaskakujący. Akcje ostatecznie sprzedano w IPO po 17 USD, co było dalekie od oczekiwań firmy rzędu 21 do 24 USD, a handel na parkiecie otworzyły po kursie 16.30 USD (tj. 4% poniżej). Jeszcze tego samego dnia doszło do szarży kupujących, co pozwoliło zamknąć pierwszy dzień po cenie 21 USD, tj. z 25% wzrostem. W nagłówkach portali internetowych wyglądało to doskonale, jednak potem było już tylko gorzej.

Ogólnie rzecz biorąc "najbardziej lubiana marka słodyczy na świecie" z 84-letnią historią, nie pierwszy raz debiutowała na nowojorskim parkiecie. Wcześniej Krispy Kreme upubliczniono w 2000 roku i wycofało akcje z giełdy w 2016 roku, po tym jak został wykupiony za 1,35 miliarda USD (dziś jest warty dwa razy tyle) przez AB Holding Company, prywatną firmę, która inwestuje w marki żywności i napojów. Chłodna reakcja Wall Street w terminie kilku tygodni od ponownego debiutu może wskazywać, że inwestorzy publiczni z rezerwą interesują się firmą, skupiającą się na lukrowanych smakołykach w czasach trendu zdrowego odżywiania. Nawet jeśli ta publikuje wyniki finansowe, które powinny budzić szeroko pojęte zadowolenie.

Według opublikowanego miesiąc po inauguracji notowań raportu za drugi kwartał producent słodyczy wypracował przychody 349,2 miliona USD (oczekiwano średnio 349,2 miliona USD), co oznaczało wzrost o 43% r/r, a także zyski na akcję 0,13 USD (nieco poniżej oczekiwań rzędu 0,14 USD), co stanowiło wzrost o prawie jedną trzecią w stosunku do drugiego kwartału ubiegłego roku. Inwestorzy mogli być także zadowoleni z całorocznych prognoz pączkowego giganta, który spodziewa się przychodów w wysokości 1,34 do 1,38 miliarda USD, co by oznaczało wzrost o 19% do 23% r/r i dochodów netto w wysokości 62 do 68 milionów USD, co oznaczałoby wzrost o 46% do 60% r/r. Powinni być zadowoleni, ale nie do końca byli, ponieważ Krispy Kreme chcąc utrzymać odpowiednie marże, jednocześnie zapowiedział podwyżkę cen swoich wyrobów, z uwagi na wzrost kosztów cukru i oleju spożywczego.

Ponadto, jeśli zestawimy Krispy Kreme w szeregu z konkurencją, okazuje się, że firma ma jeszcze jeden poważny kłopot. Chociaż sprzedaje pączki w 33 krajach i oferuje pełną obsługę wielokanałową, na całym świecie operuje tylko 1500 sklepami, z czego około 400 placówkami w Stanach Zjednoczonych, co nawet nie znajduje się w pobliżu sieci 11 300 lokalizacji Dunkin' Donuts, nie wspominając o Starbucks z ponad 33 tysiącami kawiarnii na całym świecie. Krispy Kreme robi co może, aby zwiększać zasięgi, dodając do sieci nowe punkty sprzedaży. Tylko w pierwszej połowie 2021 roku firma pozyskała 1300 takich nowych lokalizacji i kolejnych latach planuje dodawać do 1000 punktów rocznie. Ponadto sieć zainwestowała w szereg wystawnych lokali prezentujących słodkości, z 'wypasionym' mega storem o powierzchni 4500 stóp kwadratowych na nowojorskim Times Square z glazurowanym wodospadem i całodobowym okienkiem od strony ulicy.

Nie zmienia to jednak faktu, że sieci daleko do uzyskania efektu pączków na każdym rogu, tak jak to fukcjonuje w rozbudowanych sieciach restauracji. Krispy Kreme prawdopodobnie będzie nadal produkować pyszne pączki, doganiając konkurencję rozwijać się na arenie międzynarodowej i zwiększać sprzedaż, ale i nakłady. Najwyraźniej akcjonariusze Krispy Kreme obecnie nie nabrali jeszcze pewności co do długoterminowych perspektyw producenta pączków, który będzie potrzebował sprytniejszych strategicznych posunięć biznesowych, aby wyróżnić się tłumie innych ciasteczkowych potworów.