Nazywana chińskim zabójcą Tesli, spółka NIO (NIO  ) jest wciąż na początku swojej drogi w procesie produkcji samochodów elektrycznych. Niedawny wrześniowy debiut na nowojorskiej giełdzie marketingowcy firmy rozegrali koncertowo, a świat dowiedział się o nowej marce elektrycznych pojazdów. Inwestorzy są optymistami, twierdząc, że pojazdy elektryczne mają świetlaną przyszłość w najgęściej zaludnionym kraju na świecie, a NIO niebawem będzie znaczącym graczem w rozwijającej się branży.

Trzeci kwartał 2018 r. był pierwszym zaraportowanym przez NIO jako spółka publiczna. Inwestorzy otrzymali obiecujące dane z tego okresu, w którym wyprodukowano 4206 elektrycznych samochodów terenowych typu ES8, lecz zaledwie 500 sztuk w drugim kwartale. Dostarczono 3268 z nich, w tym 100 sztuk w ciągu drugiego kwartału. W październiku firma uruchomiła dodatkową linię montażową dla 5-miejscowego SUV-a ES6, którego produkcja rozpocznie się do końca roku. Skok w działalności jest olbrzymi, produkcja ruszyła. Spółka uzyskała ze sprzedaży pojazdów 214 mln USD przychodów i chociaż to nadal mikroskala, a droga do stabilnych zysków jeszcze daleka, opublikowany raport stanowi zachęcający sygnał, ze kierownictwo wie co robić, a klienci z Państwa Środka są skłonni zaakceptować kolejną markę pojazdów elektrycznych typu premium.

W całym czwartym kwartale oczekuje się, że dostawy wzrosną ponad dwukrotnie w stosunku do poprzedniego kwartału. Analitycy spodziewają się wolumenu sprzedaży na poziomie 6700 a 7000 sztuk. Szacuje się również, że przychody wzrosną w przybliżeniu dwukrotnie, a strata netto powinna zostać nieznacznie obniżona.

Chiński rząd, tonąc w problemie smogu w miastach, wychodzi naprzeciw branży elektropojazdów, stwarzając dla producentów, jak NIO, sprzyjający klimat do rozwoju działalności. W 2017 r. w Chinach sprzedano 770 000 pojazdów elektrycznych, tymczasem rząd planuje osiągnąć pułap 7 mln do roku 2025, co oznaczałoby około jednej piątej całkowitej liczby sprzedawanych egzemplarzy nowych pojazdów, gdyby ten plan się sprawdził. Aby zachęcić producentów i konsumentów do pobudzenia rynku, rząd uchwalił w ubiegłym roku hojne subsydia w wysokości około 10 000 USD na zakup pojazdu elektrycznego. To wywołało popyt na 'regionalny' produkt, jednocześnie odcinając konkurenta w postaci Tesli (TSLA  ), która w efekcie wojny handlowej, została zmuszona do podniesienia cen swoich pojazdów. Wprawdzie firma próbuje obejść ten problem, budując fabrykę w Szanghaju, jednak zanim wyjadą z niej pierwsze auta minie około trzech lat. W tym czasie NIO sprzeda już kilkaset tysięcy pojazdów i znacznie umocni swoją pozycję w branzy.

Spółka jest uprzywilejowana w stosunku do konkurencji, ponieważ nie jest zmuszona płacić dodatkowych taryf celnych, przez co pojazdy od NIO są tańsze niż np. automobile od Elona Muska. Póki co spółka buduje własną fabrykę, która powinna zacząć działać najdalej do końca 2020 r. W międzyczasie firma korzysta z usług producenta kontraktowego w Chinach, aby zaspokoić bieżący popyt. Taśma montażowa w fabryce kontraktowej ma pojemność ponad 100 000 pojazdów rocznie, więc NIO nie powinno mieć problemów z obsługą bieżących zamówień. Zajmie to również trochę czasu, zanim firma osiągnie zyskowną skalę działalności, a na jej rozwój będzie miał wpływ szereg zmiennych oraz ogólna kondycja konsumentów i chińskiej gospodarki, przeżywającej ostatnio zadyszkę.

Wygląda na to, że akcje NIO, po tym jak 'szarżowały' w pierwszych dniach po giełdowym debiucie, obecnie znajdują się w fazie uspokojenia. Poziom 6 USD wydaje się silnie broniony. Rynek bardzo dobrze przyjął w październiku informację, o tym, iż fundusz Baillie Gifford & Co. ujawnił się jako znaczący 11 proc. udziałowiec w spółce. To ten sam Baillie Gifford, który jest znaczącym inwestorem w Tesli. Ostatnim wzrostom pomogła zadziwiająca rekomendacja od analityków z Citron Research - słynącego raczej z krótkiej sprzedaży, którzy wycenili akcje NIO na 12 USD.